Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Jedyne w Białej Podlaskiej schronisko dla bezdomnych zwierząt pęka w szwach. Jego pracownicy robią co mogą, by znaleźć miejsce dla kolejnych znajd.
W bialskim schronisku dla bezdomnych zwierząt ,,Azyl” nietrudno zgadnąć, że wakacje są w pełni. Już od lipca pracownicy nie nadążali z przyjmowaniem kolejnych znajd. Szykowaniem miejsc w kojcach. - Co roku o tej porze powtarza się to samo, prawie codziennie otrzymujemy sygnały o podrzuconych psach - mówi Wiesława Chrzaniuk, kierownik schroniska. - Ostatnio w lesie znaleźliśmy cztery szczeniaki. Gdyby nie nasza pomoc, padłyby z wyczerpania.
Najpierw są dla nas przyjaciółmi. Dbamy o nie, pilnujemy terminów szczepień. Później, gdy się już znudzą, obmyślamy sposób, aby ich się pozbyć. Najczęściej taki właściciel przywiązuje czworonoga do drzewa, bezmyślnie pozostawia w lesie. W najlepszym razie podrzuca pod bramę najbliższego schroniska. Całe szczęście, jeśli taki pies na czas trafi w dobre ręce, jeśli gdzieś po drodze nie padnie z głodu.
Wczoraj w ,,Azylu'' przebywało ponad 300 psów. A schronisko z założenia zostało przystosowane dla 80 czworonogów. Pracownicy spodziewają się jednak jeszcze większego tłoku.
- My też bez końca nie możemy wszystkich zwierząt przyjmować - mówi kierownik schroniska. - Na szczęście jeszcze sobie radzimy. Ale już zdarzają się takie sytuacje, że mamy problem z wyżywieniem. Wtedy sięgamy do własnych kieszeni.
Zdaniem Chrzaniuk, część ludzi może by bezmyślnie nie pozbywała się swych burków, gdyby w schronisku wydzielono pomieszczenie, gdzie na czas urlopu można było- by pozostawić psa. Na razie jest to jednak nierealne. W schronisku jest ciasno.
- Wszystkie pomieszczenia są zajęte, więc nawet gdybyśmy chcieli, nic nie możemy zrobić - podkreśla pani Wiesława. •
Najpierw są dla nas przyjaciółmi. Dbamy o nie, pilnujemy terminów szczepień. Później, gdy się już znudzą, obmyślamy sposób, aby ich się pozbyć. Najczęściej taki właściciel przywiązuje czworonoga do drzewa, bezmyślnie pozostawia w lesie. W najlepszym razie podrzuca pod bramę najbliższego schroniska. Całe szczęście, jeśli taki pies na czas trafi w dobre ręce, jeśli gdzieś po drodze nie padnie z głodu.
Wczoraj w ,,Azylu'' przebywało ponad 300 psów. A schronisko z założenia zostało przystosowane dla 80 czworonogów. Pracownicy spodziewają się jednak jeszcze większego tłoku.
- My też bez końca nie możemy wszystkich zwierząt przyjmować - mówi kierownik schroniska. - Na szczęście jeszcze sobie radzimy. Ale już zdarzają się takie sytuacje, że mamy problem z wyżywieniem. Wtedy sięgamy do własnych kieszeni.
Zdaniem Chrzaniuk, część ludzi może by bezmyślnie nie pozbywała się swych burków, gdyby w schronisku wydzielono pomieszczenie, gdzie na czas urlopu można było- by pozostawić psa. Na razie jest to jednak nierealne. W schronisku jest ciasno.
- Wszystkie pomieszczenia są zajęte, więc nawet gdybyśmy chcieli, nic nie możemy zrobić - podkreśla pani Wiesława. •
