Hodowcy bydła, sadownicy, ogrodnicy i producenci mleka blokowali w poniedziałek drogi w województwie lubelskim. W ten sposób domagają się by rząd zrealizował zgłaszane przez nich postulaty.
- Nie stoimy tu z dobrobytu, tylko dlatego, że rząd nie chce nam pomóc. Nasza produkcja jest nieopłacalna. Muszę dokładać do produkcji żywca wieprzowego - skarży się Ryszard Piątkowski, hodowca trzody chlewnej i bydła mięsnego spod Parczewa.
Blokady ustawione są także m. in. w Międzyrzecu Podlaskim, Zdanowie i w Radzyniu Podlaskim na skrzyżowaniu drogi nr 19 z 63. Piątkowski zapowiada, że we wtorek protest przeniesie się do Parczewa i powoli będzie zbliżać się do Warszawy.
Rolnicy planują zablokować całą stolicę, jeśli do wtorkowego popołudnia nie dostaną odpowiedzi na swoje postulaty. Domagają się m. in. rekompensat za uprawy zniszczone przez dziki i straty spowodowane zakazem uboju rytualnego, a także zbyt niskie ceny wieprzowiny. Chcą też odejścia od kar za przekroczenie kwot mlecznych. Uważają, że dostają zbyt niskie dopłaty bezpośrednie w porównaniu z rolnikami w innych krajach Unii Europejskiej. Protestujący żądają również informacji na temat tego, czy będzie skup interwencyjny na wieprzowinę i czy minister rolnictwa Marek Sawicki złożył do Komisji Europejskiej wniosek o dopłaty do cen tego mięsa.
- My jesteśmy od produkowania, a politycy powinni nam pomagać, a nie przeszkadzać. Jak będzie trzeba, to pojadę do Warszawy - kończy Piątkowski.
eb