Kilkudziesięciu rolników z gminy Międzyrzec Podlaski jednogłośnie zdecydowało, że nie chce koła łowieckiego Diana na swoim terenie. Jego prezes zapowiada, że pójdzie do sądu. A starosta bialski obiecuje, że obwód będzie teraz dzierżawić koło lokalne.
W styczniu Mariusz Filipiuk, starosta bialski, jako pierwszy samorządowiec w Polsce wypowiedział umowy dzierżawy trzem kołom łowieckim, w tym m.in. Dianie ze Stężycy. Zarzucił im nierealizowanie planów łowieckich, nieszacowanie szkód w odpowiednich terminach oraz niewypłacanie odszkodowań. Wszystko dlatego, że 31 marca upływa czas trwania 10-letnich umów.
W ubiegłym tygodniu Zarząd Polskiego Związku Łowieckiego ponownie wskazał jednak koło łowieckie Diana do dzierżawy obwodu numer 19. Ale starosta nie chciał podpisać umowy, dopóki rolnicy nie wyrażą zdania na ten temat. We wtorek w Maniach (gm. Międzyrzec Podlaski) odbyło się spotkanie, podczas którego kilkudziesięciu z nich zagłosowało przeciwko Dianie.
– Od kilku lat nie wypłacacie nam odszkodowań, składam pisma, nie ma odpowiedzi. Stada po 40 dzików chodzą i niszczą uprawy, wydzwaniam do myśliwych, a oni nie reagują – żalił się Szczepan Siljańczuk, rolnik ze wsi Zaścianki.
Słów krytyki było więcej. – Ja mam jeszcze protokół z 2010 roku, z którego wynika, że 80 proc. uprawy rzepaku było uszkodzone. Wyszło, że 23 tys. złotych mi się należy. I co? Do dzisiaj nic nie dostałem – narzekał z kolei inny uczestnik spotkania, Antoni Korzeniowski.
– Zbierałem siano, wyszło 20 dzików, ale myśliwy, który siedział na ambonie nie zareagował – dodał z kolei Zdzisław Denisiuk. Niektórzy rolnicy twierdzili nawet, że w obawie przed szkodami wyrządzonymi przez dziki osobiście pilnowali swoich upraw, nocując w samochodzie na polu.
Tymczasem prezes koła Diana Marek Michalik z tymi zarzutami się nie zgadza i zapowiada, że pójdzie do sądu. – W rocznym planie łowieckim mamy 120 dzików do odstrzału. To nie my decydujemy o wielkości odstrzału, tylko nadleśnictwo. Taka jest konstrukcja prawna. A plany łowieckie od kilku lat wykonujemy na 150 proc. Mamy niezbędną infrastrukturę. Nasi myśliwi znają dobrze swoje rzemiosło. Prowadziliśmy gospodarkę łowiecką na przyzwoitym poziomie – podkreślił. – Nie jest tak, że nie szacujemy szkód. Kierujemy się pewnymi wytycznymi i realiami, staramy się jednak szacować rzetelnie. W kilkudziesięciu protokołach, które mamy z szacowania, nie ma żadnych zastrzeżeń – dodał Michalik.
Następnie chciał przedstawić rolnikom tzw. plan naprawczy, ale ci nie pozwolili mu na to. – Grupa ludzi, która pojawiła się w Maniach, jest mało reprezentatywna. Bo my mamy dobre relacje z tą społecznością. Tutaj widać, że to grupa sterowana – stwierdził po spotkaniu prezes Diany. – Idziemy do sądu, będziemy dążyć do tego, aby starosta podpisał z nami umowę dzierżawy. Jesteśmy zdeterminowani, prawo jest po naszej stronie. Jeżeli starosta nie zrobi tego, bierze na siebie odpowiedzialność za gospodarkę łowiecką w tym obwodzie – zauważył prezes koła.
Ale starosta bialski Mariusz Filipiuk ma już plan działania. – Składam wniosek do zarządu okręgowego PZŁ w Białej Podlaskiej z prośbą o wytypowanie innego koła, z którym będę mógł podpisać umowę. Poza tym spotkam się z ministrem, który nadzoruje PZŁ, gdyż nie wyobrażam sobie, aby dalej współpracować z kołem łowieckim Diana, gdy 100 proc. osób na zebraniu jest temu przeciwna – zaznacza Filipiuk i zapewnia, że po 1 kwietnia nie będzie chaosu.