Kormorany wyjadają hodowlane ryby i nie ma na nie sposobu, bo ptaki są pod ochroną. Z Gospodarstwa Rybackiego Polesie codziennie znikają ogromne ilości narybku i kroczka.
Kormorany mają opracowany niezawodny plan. Kilkadziesiąt z nich leci w stronę lądu tuż nad wodą goniąc narybek. Zaraz potem atakują. Ryby wtedy uciekają i chowają się w przybrzeżną roślinność.
– Ten atak wygląda okropnie! – denerwuje się Armaciński, bo wiele ryb zostaje nadgryzionych i pokaleczonych.
Okres największego szturmu kormoranów zbiega się z odłowem ryb na stawach, kiedy pracownicy gospodarstwa mają najwięcej pracy.
– Trzeba się odrywać od najważniejszych zajęć, żeby bronić ryb – opowiada Krzysztof Kata, kierownik stawów w Libiszowie, jednego z trzech obiektów sosnowickiego gospodarstwa. – Mnie ich naloty przyprawiają o palpitację serca – dodaje.
Gospodarstwo Rybackie Polesie to ponad tysiąc hektarów gruntów.
Kormorany nie zakładają tu gniazd, a jedynie się żywią. – Najedzą się i odfruwają na tereny Polskiego Parku Narodowego – mówi Armaciński. Tam mają spokój, bo tu nasi pracownicy straszą je armatkami. Pracownicy gospodarstwa prowadza odstrzał kormoranów, jednak nie jest on skutecznym sposobem. Niektórzy są nawet oburzeni, że to robimy. Ale gdybyśmy w ten sposób nie bronili ryb, gospodarstwo by nie przetrwało – przekonuje.
Hodowcy ryb od kilku lat walczą z kormoranami, ale w tym roku ptaków jest bardzo dużo. Na amunicję do strzelb gospodarstwo wydaje ok. 10 tys. zł rocznie. – Na szczęście idzie zima, więc ptaki stopniowo odlatują – cieszą się w Sosnowicy.