Urzędnicy nie stąpają po ziemi. Przynajmniej ci z Białej. I dlatego nie wiedzą, ile wysiłku trzeba włożyć w przejście nawet niedługim odcinkiem ulic Narutowicza lub Warszawskiej.
Somerlik obiecał jednak, że pryzmy brudnego śniegu znikną przynajmniej z ul. Narutowicza, z miejsca gdzie jest końcowy przystanek autobusowy. Jeśli dotrzyma słowa to pasażerowie nie będą już zmuszeni do wysiadania wprost w śniegowe grzęzawisko.
Ale chodniki to nie tylko miejski ból głowy. O ich stan powinni dbać właściciele prywatnych posesji. A o to, jak się z tego wywiązują, powinna dbać Straż Miejska. Strażnicy wymierzają po kilka mandatów dziennie, ale narzekają, że nie mogą różnicować wysokości kary. - Prawo nie daje nam żadnego manewru - mówi Artur Żukowski, komendant straży. - Możemy wlepiać tylko stuzłotowe mandaty. A to zwykle zbyt dużo. Nieraz trafiamy na rodziny, które żyją tylko z jednej małej pensyjki. Trudno im wymierzyć taki mandat. Dlatego pukamy do drzwi i najczęściej psujemy ludziom krew. Staramy się jednak zrozumieć człowieka, który akurat wrócił z nocnej służby na kolei i nie może odśnieżać chodników - wyjaśnia komendant. I dodaje. - Bywają miejsca, w których trudno jest nam ustalić właścicieli posesji.