Użytkownicy wieczyści nie odpuszczają władzom miasta. Chcą nabyć prawo własności do działek. Przy przekształceniach liczą na bonifikatę. I na wsparcie pani premier w tej sprawie.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Użytkowanie wieczyste to komunistyczny relikt. Chcemy równych praw – mówi Ryszard Nestorowicz, mieszkaniec osiedla Za Torami w Białej Podlaskiej.
O co chodzi? W 2005 roku Sejm przyjął uchwałę o możliwości zamiany prawa użytkowania wieczystego na prawo własności. Stosowną uchwałę przyjęła też rada miasta w Białej Podlaskiej. Na jej mocy użytkownicy wieczyści mogli wykupić działki z 99-procentową bonifikatą. Ale do czasu. Bo uchwałą z 2011 roku wprowadzono pełną odpłatność przy wykupie gruntów użytkowanych wieczyście.
Teraz ci, którzy wtedy tego nie zrobili, chcą, aby miasto umożliwiło im wykup działek, na których mają domy, z taką samą bonifikatą. W tej sprawie byli już na sesji rady miasta, na posiedzeniach komisji, a w czwartek spotkali się m.in. z przewodniczącym rady Dariuszem Litwiniukiem (PiS).
– Chcemy równych praw. Przecież rada miasta może ponownie przyjąć uchwałę o udzieleniu bonifikaty – uważa Nestorowicz.
– Teraz owszem, możemy wykupić grunt, ale za pełną odpłatnością. A nas nie stać. Jesteśmy albo emerytami, albo rencistami – komentuje z kolei Urszula Hrehoruk.
– Nie mielibyśmy pretensji, gdyby urząd miasta kilka lat temu dopełnił formalności i powiadomił wszystkich użytkowników wieczystych, że preferencyjna bonifikata skończy się w 2011 roku – dodaje Mieczysław Śliwiński, również mieszkaniec osiedla Za Torami.
Tymczasem miasto podaje, że w użytkowaniu wieczystym są obecnie 742 działki. To w sumie 28 hektarów terenu. Co roku z podatków za użytkowanie wieczyste do budżetu miasta wpada ok. 350 tys. zł.
– Dzisiaj nie jestem w stanie powiedzieć, czy znajdą się środki w budżecie, aby w tym roku mieszkańcy mogli skorzystać z wykupu. To sprawa do głębokiej analizy. To odpowiedzialność za budżet miasta. Bo w dłuższej perspektywie to kwota kilkudziesięciu milionów mniej dla miasta. Trzeba znaleźć pieniądze na uzupełnienie tej luki – tłumaczy przewodniczący rady Dariusz Litwiniuk.
– 350 tys. zł w skali 7 mln zł na inwestycje, to nie są wielkie pieniądze. Można przecież jeszcze wprowadzać korekty, poprawki do budżetu – sugeruje Ryszard Nestorowicz.
– Załatwienie tej sprawy jest ważniejsze, niż kilometr asfaltu. Inwestycje mogą poczekać. Chyba po to jest urząd miasta, aby wsłuchiwać się w głos mieszkańców – dodaje Mieczysław Śliwiński.
Ale zdaniem przewodniczącego rady, udzielenie 99-procentowej bonifikaty może przysporzyć miastu problemów. – Skutek może być taki, że NIK albo RIO zarzucą nam nieracjonalne gospodarowanie majątkiem Skarbu Państwa – zaznacza Litwiniuk i dodaje: Bonifikata może być mniejsza. Będziemy to analizować z radnymi. Być może to będzie jedna z naszych propozycji.
– Liczymy, że w końcu ktoś nam pomoże. Powiadomiliśmy o naszej sprawie panią premier. Oczekujemy na pozytywne rozpatrzenie – mówi na koniec Ryszard Nestorowicz.