Miało być gracko i zawadiacko, konie były wypieszczone a szamerunki doczyszczone. Kawalkada jeźdźców główną ulicą Chełma ruszyła żywo przypominając licem i mundurem przedwojenne czasy. I tylko tory stały się przeszkodą dla jednego z rumaków, który tak się zaparł, że biedny ułan za wodze szarpawszy z miejsca go nie ruszył. I żarty się skończyły, bo rumak w asfalt się wrył, a tu rogatki zaczęto zamykać, bo przecież w Chełmie pociągi przez centrum jeżdżą. Mało brakowało, a na defiladę ułan by nie zdążył.
A wszystko dlatego, że chełmski batalion wojska 19. i zmechanizowany postanowił nowe miano przybrać. Dostał przydomek „chełmski” z przodu i sławnych patronów – 8 Pułk Ułanów księcia Poniatowskiego wprost ze stolicy Galicji tj. Krakowa. Trochę to chełmian zaskoczyło, bo tradycji kawaleryjskich tu malutko, no może dlatego, że tylko konie baronów z carskiej lejbgwardii 65. Moskiewskiego Pułku Piechoty tu w koszarach stacjonowały. Potem w Chełmie się zasiedział jeden z najbitniejszych i sławnych pułków przedwojennej polskiej armii – 7 Pułk Piechoty Legionów, który wraz z artylerzystami całe międzywojnie tu koszary po carskich gwardzistach przejął. Konie pod wierzch były ale dla oficerów i zwiadu oraz pociągowe, bo 100 lat temu armaty to właśnie konie na wojnę ciągały.
Ale wojsko nową tradycją błysnęło i ułanów z Krakowa na przejęcie barw ściągnęło. Opłacone od ogona szable prezentowały się znacznie lepiej od pułkowej żurawiejki, to jest krótkiej piosenki - „Krzywa buzia, krzywa nózia to ułani księcia Józia”, ruszyli więc z koszar na ul. Lubelską i wtedy właśnie, koń zawiódł ułana. Konisko stanęło okoniem, choć to złe porównanie – po prostu rumak zaparł się czterema kopytami na torowisku tuż przed rogatką. Ułan z siodła zeskoczywszy złapał za uzdę i perswadować koniu temu ruchy zaczął, ale koń nic, stał tak stał, podkute kopyta w jezdnię wbiwszy. Szarpanina trwała już dłuższą chwilę – zdenerwowany rekonstruktor walczył z koniem dalej i… wtedy, jak gdyby nigdy nic, z budki wyszła dróżniczka, żeby rogatki zamknąć, bo właśnie pociąg z Lublina nadjeżdżał. I sytuacja ze śmiesznej – bo miejsce ruchliwe i wiele osób zmagania ułana z koniem obserwowało i nagrywało – stała się niebezpieczna, bo koń z pociągiem szans by nie miał. Wówczas na pomoc rzucili się gapie i wespół - zespół ułańskiego wierzchowca z torowiska przed szlabanem przesunęli. Szczęściem konisko i tak było w stresie i nikogo – choć go od zadu zachodzili, nie kopło.
Tyle widać na filmie, my zaś dopowiemy, że już później i wierzchowiec niósł ułana i ułan ładnie śpiewał i uroczystość się udała. A, że wstydu trochę się krakowiaczek najadł, to i we wdzięcznej pamięci pułkowych kolegów zostanie. No i chełmian, bo widowisko im przednie zafundował.