Zamiast nowoczesnego biurowca w sercu miasta – ogrodzony plac i betonowe fundamenty. Chełm miał być symbolem przemiany miast średnich. Dziś stał się przykładem niespełnionych obietnic. Po informacji o planowanej likwidacji spółki Fabryka Chełm, odpowiedzialnej za budowę biurowca klasy A przy ul. Lwowskiej, radni miejscy jednogłośnie powiedzieli: nie ma na to zgody.
W poniedziałek, 3 listopada, w chełmskim ratuszu odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta. Zwołał ją prezydent Jakub Banaszek, gdy do magistratu dotarło zawiadomienie o planowanym zgromadzeniu wspólników spółki Fabryka Chełm i punkcie dotyczącym jej likwidacji.
– To projekt, który realizowaliśmy wspólnie z Agencją Rozwoju Przemysłu (ARP). Miasto ze swoich obowiązków wywiązało się w stu procentach – przekazaliśmy działkę i środki. Tymczasem od miesięcy słyszeliśmy o problemach, a dziś dowiadujemy się o likwidacji – mówił Banaszek.
ARP, będąca większościowym udziałowcem, przedstawiła miastu trzy możliwości: wykup udziałów, znalezienie inwestora zastępczego lub rozwiązanie spółki.
Zamiast biurowca – wstydliwa luka w centrum
Inwestycja, która miała być wizytówką Chełma, zatrzymała się na etapie fundamentów. Na terenie po dawnym dworcu PKS stoi dziś płot i betonowy zarys tego, co miało być początkiem nowoczesności. W Zamościu, gdzie realizowano podobny projekt w ramach programu „Fabryka”, prace również stanęły.
Poseł Sławomir Ćwik (Polska 2050) apelował do rządu o dokończenie inwestycji w obu miastach.
– Te biurowce miały nie tylko przynosić zysk, ale być impulsem rozwojowym dla regionów, które utraciły funkcje przemysłowe. Nie można zostawić Chełma i Zamościa z dziurami w ziemi – mówił parlamentarzysta.
Polityczne emocje i jednomyślność w końcówce
Sesja miejscowej rady szybko nabrała temperatury. Radni spierali się o komunikację prezydenta z radą, o spotkania z ARP, o brak informacji.
– Dlaczego dowiadujemy się o tak kluczowej sprawie z Facebooka? – pytał radny Łukasz Krzywicki (KO).
– Miasto od miesięcy próbowało się doprosić reakcji. Chełm jest dziś traktowany jak gorszy – odpowiadał Banaszek.
Mimo ostrych słów, po dwóch godzinach debaty radni wrócili z kuluarów z projektem wspólnego stanowiska. W dokumencie jednogłośnie sprzeciwili się likwidacji spółki i zaapelowali do premiera, ministra aktywów państwowych i zarządu ARP o wstrzymanie decyzji.
– To nie czas na rozliczenia, tylko na obronę tej inwestycji! – grzmiał radny Longin Bożeński (PiS), a wtórowała mu Dorota Rybaczuk, która przypominała, że sama uczestniczyła w symbolicznym wbiciu łopaty.
Czy Chełm odzyska swój teren?
Najwięcej emocji budzi sprawa działki po dawnym PKS-ie, którą miasto wniosło do spółki aportem. W przypadku likwidacji – Chełm może ją utracić.
– Otrzymaliśmy ustne zapewnienie, że teren inwestycji zostanie zwrócony miastu – poinformował prezydent.
Radni jednak domagają się konkretów na piśmie.
Wspólny głos, ale bez mocy sprawczej
Przyjęte stanowisko to symboliczna jedność ponad podziałami. Ale też głos bez realnej mocy prawnej.
Decyzja o przyszłości spółki Fabryka Chełm leży wyłącznie w rękach Agencji Rozwoju Przemysłu – spółki Skarbu Państwa.
Mieszkańcy, którzy od dwóch lat patrzą na ogrodzony plac, mają coraz mniej cierpliwości.
Zamiast obiecywanego biurowca i nowych miejsc pracy, w centrum Chełma rośnie frustracja i poczucie bezsilności.
Marzenie, które utknęło w fundamentach
Fabryka Chełm miała być symbolem nowoczesności i nadziei dla miasta, które wciąż szuka nowej tożsamości po upadku przemysłu. Dziś to symbol niedotrzymanych obietnic i politycznych gier.
