W centrum miasta, na tyłach przystanku autobusowego przy ul. Lubelskiej, rośnie nielegalne wysypisko śmieci. Jest brudno, bo służbom odpowiedzialnym za porządek, nie udało się dotrzeć do właścicielki posesji
– Wielokrotnie wysyłaliśmy pisma do tej pani – podkreśla Krzysztof Giec z chełmskiej Straży Miejskiej. – Ale korespondencja do nas wraca. Kobieta mieszka w Warszawie, ale jak nas poinformowali koledzy z tamtejszej Straży Miejskiej obecnie przebywa w USA, a jej adres nie jest im znany.
W tej sytuacji Straż Miejska nie ma sposobu przymusić właścicielki działki do utrzymywania porządku. Nie mają też możliwości, by ja ukarać mandatem. W rachubę nie wchodzi także posprzątanie działki i obciążenie kosztami właścicielki.
– Zapisy Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach to wykluczają – przekonuje Giec. – Porządkowe wykonanie zastępcze jest możliwe jedynie w przypadkach zagrożenia epidemiologicznego, jakie na przykład może powodować wyciek szamba.
Jedyne, co się strażnikom w tej sprawie udało, to uniemożliwienie podrzucania śmieci na opuszczoną działkę przez mieszkańców sąsiednich posesji. Ustalili też sprawcę i zmusili go do posprzątania tego, co tam wyrzucił.
– Często wsiadam i wysiadam z autobusu na tym przystanku – mówi chełmianka Janina Mróz. – Z jednej strony widzę tam w miarę zadbany park, a z drugiej rosnące z miesiąca na miesiąc wysypisko śmieci. A przecież ul. Lubelska jest najbardziej ruchliwą arterią miasta. To wysypisko to wstyd dla Chełma.
Kilka lat temu wydawało się, że problem „dzikiej”, od lat nie wykaszanej działki oraz pokładów śmieci na tyłach przystanku raz na zawsze zostanie rozwiązany. Z właścicielką dogadał się chełmski przedsiębiorca gotowy postawić tam budynek mieszkalno-usługowy. Wspólniczka miała otrzymać swój udział w postaci lokali. Ostatecznie jednak wycofała się z umowy i przedsiębiorca musiał zabrać sprzęt zwieziony już na niedoszły plac budowy.