Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie walczą o wyższe wynagrodzenia. Domagają się podwyżek o 1,5 tys. zł z wyrównaniem od początku roku. W piątek zorganizują strajk ostrzegawczy.
Spór zbiorowy w chełmskim MOPR trwa od lutego. Dotychczasowe mediacje i rozmowy z Urzędem Miasta nie przyniosły jednak efektów.
– 75 proc. naszej załogi pracuje za wynagrodzenie w kwocie 3010 zł brutto. Często to mniej, niż wynoszą świadczenia, jakie otrzymują nasi podopieczni. To także spora różnica w porównaniu do pracowników zatrudnionych w Urzędzie Miasta, którzy w tym roku otrzymali już podwyżki – mówi Monika Jezierska, przewodnicząca związku zawodowego działającego w chełmskim MOPR.
W piątek w godz. 10.30-12.30 załoga odstąpi od pracy i zorganizuje demonstrację, przechodząc spod swojej siedziby przy ul. Kolejowej pod gmach Urzędu Miasta przy ul. Lubelskiej. Ma być głośno, z transparentami, trąbkami i gwizdkami. – Jesteśmy zdeterminowani, bo wiemy, że nie mamy nic do stracenia. Nie otrzymamy wynagrodzeń niższych od najniższej krajowej. Wykonujemy odpowiedzialną i ważną dla lokalnej społeczności pracę. A cała ta sytuacja związana z pomijaniem nas w kwestii podwyżek zależy od dobrej woli prezydenta – dodaje Jezierska.
– Obecnie trwa proces mediacyjny, w którym uczestniczy strona związkowa, a także Urząd Miasta i MOPR. Rozmowy pomiędzy stronami będą kontynuowane – mówi Damian Zieliński z gabinetu prezydenta Chełma. Kwota wzrostu wynagrodzeń oferowana w tej chwili przez miasto znacznie odbiega jednak od oczekiwań protestujących. – Propozycja Urzędu Miasta dotycząca podwyżek dla pracowników opiewa na 250 złotych brutto. To realna propozycja dostosowana do obecnych, bieżących środków budżetowych Urzędu Miasta Chełm.
Do oczekiwań pracowników MOPR-u na ostatniej sesji miasta odniósł się prezydent Jakub Banaszek. – Zgadzam się, że pracownicy urzędu i podległych mu jednostek zarabiają za mało. Chciałbym, żeby zarabiali więcej – mówił i przypomniał podobny protest, jaki niedawno zorganizowali pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie, którzy walczą o podwyżki w wysokości 1 tys. zł.
– Był protest, były oczekiwania i prezydent powiedział wprost, że nie jest to możliwe do zrealizowania, nie proponując żadnych podwyżek. My zaproponowaliśmy 250 zł, bo tyle możemy dać. I od razu poinformowaliśmy, że nie będziemy się bawić w żadne przeciąganie liny, zaczynanie od 50 lub 100 zł. To, co mamy, wykładamy, żeby pracownicy mogli już mieć te środki na koncie – zapewniał Banaszek.
– To rozwiązanie absolutnie nas nie zadowala. To kwota brutto, która miałaby być dzielona na etaty. Jeden pracownik otrzymałby więc podwyżkę w wysokości 200 zł, a inny tylko 50 zł. My proponowaliśmy rozłożenie podwyżek na raty, bo zdajemy sobie sprawę, że urząd nie jest w stanie wygospodarować takiej kwoty od razu. Nasza propozycja nie została zaakceptowana – podsumowuje szefowa związków w chełmskim MOPR.