Pracownicy Chełmskiej Biblioteki Publicznej poskarżyli się w Państwowej Inspekcji Pracy na to, że są mobbingowani przez dyrektora.
Teraz przez mobbing, którego nie było, pod znakiem zapytania stoi los pracowników wypożyczalni i samej wypożyczalni. Bo właśnie tym pomieszczeniem zainteresowali się kontrolerzy z PIP, a potem także nadzoru budowlanego.
Inspektorzy stwierdzili, że w wypożyczalni jest za niski sufit. A w związku z tym, że panują tam także szkodliwe czynniki biologiczne, pracować w wypożyczalni na dotychczasowych zasadach po prostu nie można. Nic zresztą dziwnego. Według planów, w miejscu, gdzie jest obecnie wypożyczalnia, powinny być pomieszczenia magazynowe. Według tych samych planów, wypożyczalnia książek miała się mieścić w innej, niedokończonej dotąd, części budynku.
- Mamy teraz nie lada problem - przyznaje Anna Radosławska, dyrektor biblioteki. - W pomieszczeniach, gdzie są szkodliwe czynniki, można pracować normalnie, tylko wtedy, gdy sufit zawieszony jest na wysokości 3,3 m. Tymczasem, w naszej placowce tylko pomieszczenia garażowe mają taką wysokość.
Teraz dyrektor czeka na decyzję nadzoru budowlanego, którą ma otrzymać lada dzień. Jeśli nadzór nakaże zamknąć wypożyczalnię (a jest to bardzo prawdopodobne), sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej. I dla czytelników, i dla
11 pracowników wypożyczalni.
- Rozważamy różne warianty - mówi Radosławska. - Jednym z nich jest przeniesienie wypożyczalni do obecnej czytelni. Ona też nie ma odpowiedniej wysokości, ale sufit jest tam wyżej. Przy klimatyzacji i za zgodą sanepidu, można by tam pracować, jednak w mniejszym wymiarze godzin. A to skutkowałoby koniecznością obcięcia kilku etatów.
Istnieje też m.in. pomysł przebudowania garażu i przeniesienia tam wypożyczalni. Inna propozycja, choć mniej realna i na pewno bardziej odsunięta w czasie, to dokończenie prac budowlanych w obiekcie i usytuowanie wypożyczalni
w miejscu jej od początku przeznaczonym. Na to jednak potrzeba pieniędzy, których, niestety, nie ma.
Na przedstawienie koncepcji rozwiązania problemu lokalowego biblioteki miasto dało dyrekcji książnicy czas do 15 lipca. - Obecnie żaden z pracowników nie otrzymał propozycji rozwiązania umowy o pracę lub zmiany warunków pracy i płacy - zaznacza dyrektor. - Jednak trzeba się liczyć z tym, że w zależności od decyzji nadzoru budowlanego, skutki mogą mieć określony wymiar finansowy i kadrowy.
W tym ostatnim przypadku pod uwagę bierze się zredukowanie od 4 do dziewięciu etatów do połówek oraz zwolnienie trzech osób, które nabyły prawo do wcześniejszej emerytury.
Pracownicy biblioteki, za których sprawą kontrolerzy odwiedzili placówkę, niestety, nie chcą rozmawiać na ten temat. Trudno się dziwić, skoro za sprawą swojej własnej interwencji, mogą stracić część etatów.