Jarmark Jagielloński dorobił się nie tylko klientów, ale i publiczności. W piątkowy wieczór dziedziniec zamkowy był więcej niż pełny. Inna rzecz, że było kogo oklaskiwać
Koncerty re:tradycja to już tak obowiązkowy punkt programu Jarmarku Jagiellońskiego jak jarmarkowa kura. Pomysł na zapraszanie do współpracy artystów ze współczesnej sceny muzycznej oraz muzyków i wokalistów wiejskich występujących w tradycyjnym repertuarze się sprawdził. I to bardzo. re:tradycja, którą usłyszeliśmy pierwszego dnia tegorocznej edycji jarmarku była wręcz na pograniczu muzykoterapii. Wszyscy opuszczali dziedziniec zamkowy w świetnych humorach.
Na początek były oberki i było jazzowo. Adam Bałdych - skrzypce i Krzysztof Dys - fortepian we wspólnym występie z wybitnym skrzypkiem Janem Kmitą i jego kapelą. Kto miał miejsce na krzesełku albo upolował kawałek posadzki i siedział – żałował, że siedzi. Bo jak można siedzieć, kiedy tacy mistrzowie grają do nogi. Czyli do tańca.
Potem zmiana nastroju, klimatu i emocji. Na scenie - Katarzyna Groniec z Zespołem Śpiewaczym z Dobrowody. Z zespołem, który powstał cztery lata wcześniej niż… urodziła się Katarzyna Groniec. Obecnie tworzą go panie Walentyna Klimowicz (ur. 1943), Nina Jawdosiuk (ur. 1942) oraz Barbara Jakimiuk (ur. 1945). Kwartet brzmiał świetnie w podlaskich pieśniach obrzędowych. Kilkaset, a może nawet tysiąc osób, bo chyba tyle się zmieściło na widowni - poznało rohulki i wysnynky, czyli pieśni wiosenne.
Zobaczyć Dorotę Miśkiewicz grającą na oktawce biłgorajskiej (nie mylić ze skrzypcami) – bezcenne. A była okazja w piątkowy wieczór. Dorota i Henryk Miśkiewicz w towarzystwie kapeli wystąpili z Janiną Pydo. I tak to należy przedstawić. Pani Dorota i pan Henryk idealnie weszli w skład zespołu towarzyszącego wokalistce. To był przykład tak świetnej re:tradycji, że prawie owacja na stojąco zatrzęsła dziedzińcem. Na dodatek Dorota Miśkiewicz, która zawsze ma świetny kontakt z publicznością, zaprosiła do wspólnego podśpiewywania. Nastrój był bardzo radosny, więc widownia podśpiewywała w miejscach do tego przeznaczonych i tam, gdzie uważała to za słuszne. Wzbudzając z kolei radość wśród artystów. A jak doszło do bisów, to usłyszeliśmy, że pani Janina Pydo zna sto piosenek i wszystkie nam teraz zaśpiewa. Nikt nie zaprotestował. Niestety, to były tylko żarty Doroty Miśkiewicz.
Finałem spotkanie: Brodka, muzyka tradycyjna Beskidu Żywieckiego, Barbara Biegun i Kapela Ficek/Blachura. Mnóstwo osób rejestrowało efekt tej współpracy, dziesiątki smartfonów w wyciągniętych dłoniach świeciło nad głowami. Ale chyba żaden smartfon nie zarejestrował wystarczająco dobrze niezwykłego połączenia głosów Moniki Brodki i Barbary Biegun. Możliwości wokalne Brodki zna wielu. Ale ten moment kiedy śpiewała Barbara Biegun z Przyłękowa... – Dlaczego to słyszę dopiero teraz? – zapytał ktoś wśród publiczności…
W sobotę na dziedzińcu zamku będą dwa koncerty. O godz. 19.30 Rodopi Ensemble – Ścieżki Dionizosa (Tracja – Azja Mniejsza/Grecja). Zespół wykonuje muzykę unikalnej społeczności greckiej mieszkającej na terenie Tracji, w miejscu na styku muzycznych kultur. Rodopi jest jednym z najdłużej działających zespołów muzycznych w regionie Tracji i od wielu lat bierze udział w wydarzeniach i festiwalach. O godz. 21.00 ‚ndiaz (Francja) Zespół wykonuje tradycyjną muzykę bretońską. Koncert w Lublinie będzie pierwszym występem zespołu w Polsce.