

Aż cztery apele dotyczące problemów rolników przygotowali radni powiatu bialskiego. Mają dotrzeć do przedstawicieli tego środowiska z całej Europy. - One będą nieskuteczne i stworzą tylko fałszywe nadzieje wśród rolników - krytykuje kolegów radny Marek Uściński (PiS).

Pierwszy apel to sprzeciw wobec zamiaru ratyfikowania umowy handlowej pomiędzy Unią Europejską a krajami Mercosur, drugi to apel do rolników Europy w tej sprawie. Kolejny to transparentne prowadzenie negocjacji dotyczących umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina oraz działania zwalczające pryszczycę.
Takiej liczby apeli na jednej sesji powiatu bialskiego jeszcze nie było. Pracowała nad nimi m.in. komisja rolnictwa.
– Umowa Mercosur w obecnym kształcie stwarza realne zagrożenie dla rolnictwa nie tylko w Polsce, ale w całej Unii, bo przewiduje otwarcie rynku na masowy import towarów rolnych z Argentyny, Brazylii, Urugwaju, Paragwaju, a więc z krajów, które nie są zobowiązane do przestrzegania takich norm żywnościowych, jakie obowiązują w Europie - tłumaczyła na poniedziałkowej sesji radna Renata Stefaniuk (PiS), która miała odgrywać wiodącą rolę przy tworzeniu tych dokumentów. W ubiegłym roku uzyskała tytuł doktora nauk społecznych. Prywatnie jest żoną posła Dariusza Stefaniuka z PiS.
W uzasadnieniu czytamy, że „należy powiedzieć stanowcze „nie" dla umowy handlowej pomiędzy Unią Europejską a krajami Mercosur z uwagi na nierówne szanse, dumping cenowy i obniżenie standardów produkcji rolnej w Europie. To cios wymierzony prosto w nasze dobro jakim jest rolnictwo, nasze rodziny i naszą przyszłość. Umowa stowarzyszeniowa pomiędzy Unią Europejską a krajami Mercosur pokazuje, że rolnicy muszą łączyć się w siłę i przeciwstawić się jej”.
– Nasi rolnicy inwestują w przestrzeganie ścisłych regulacji, ponoszą koszty i mają konkurować z produktami uprawianymi na wyjałowionej glebie z użyciem pestycydów. To nie jest wolny handel, to dumping, który uderza w nasz model rolnictwa- zauważa radna, która jest pierwszą kadencję w samorządzie powiatowym. Apel przetłumaczony został na kilka języków, angielski, francuski, niemiecki i włoski, bo ma trafić również do rolników z innych europejskich krajów. Ale też na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, do przedstawicieli rządu i parlamentarzystów.
– Chcemy pobudzić europejskich rolników, by w ten sposób wywrzeć nacisk na inne rządy i Unię, bo przecież nie zależy nam na Europie uzależnionej od importu taniej, niezdrowej żywności - podkreśla Renata Stefaniuk. Przyznaje, że apele udało się wypracować ponad podziałami. – Choć różnimy się z panem Markiem Sulimą, przewodniczącym komisji w kwestii przynależności partyjnej, to kierowała nami solidarność z rolnikami, a nie szyldy czy kalkulacje polityczne.
Marek Sulima z samorządem związany jest prawie 12 lat. Jeździł na protesty rolników. Temat zna od środka, bo z rodzinąw Zasiadkach prowadzi gospodarstwo. A oprócz tego, w zarządzie dróg powiatowych ma stanowisko kierownika koordynacji drogowej. – Konsultowaliśmy apele z ludźmi z branży, ze związkowcami. Nie wiem, czy będzie jakiś skutek, ale nie siedzimy i nie przyglądamy się, tylko działamy - podkreśla. – Unia gdzieś się zagubiła, bo różne interesy się wkradają i polityka zaczyna psuć gospodarkę unijną. A bezpieczeństwo żywnościowe to podstawa.
Ostrzej komentuje to radny Arkadiusz Maksymiuk (PSL): – Dzisiaj wisimy na klamce Unii i prosimy o łaskę. A w rolnictwie praktycznie produkcji u nas nie ma. A przecież w tych drobnych i średnich gospodarstwach tkwił sekret naszego bezpieczeństwa. Za chwilę będzie zakaz przydomowych ogródków. Nie dajmy się zwariować- podsumował Maksymiuk.
Radni byli jednomyślnie przy poparciu apeli. Od głosu wstrzymał się tylko Marek Uściński (PiS). – Formalnie te apele są niewiążące, jak wynika z naszego statutu, a więc nieskuteczne. Nikt nie słucha naszego głosu, decyzje zapadają gdzie indziej i zostały już podjęte. Takie apele stwarzają tylko rolnikom fałszywą nadzieję, że ktoś im może pomóc - skwitował radny PiS.
Krajowa Rada Izb Rolniczych już kilka miesięcy temu protestowała przeciwko umowie Mercosur. Proces ratyfikacji będzie jednak jeszcze trwał. By zablokować umowę, potrzebne są przynajmniej cztery kraje UE, które reprezentują przynajmniej 35 proc. populacji. W lutym minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski na posiedzeniu Pomorskiej Rady Rolnictwa podkreślił, że Mercosur w obecnym kształcie nie będzie przez Polskę zaakceptowana.
