Specjalne środki bezpieczeństwa będą obowiązywać w szkołach, które już we wtorek powrócą do zajęć w salach lekcyjnych. Do placówek nie będą wpuszczani rodzice, a nauczyciele mają kierować ruchem na korytarzach. Czy to zadziała? – Wirus i tak się pojawi, prędzej lub później – przyznają dyrektorzy.
1 września nie będzie uroczystych akademii. Starsi uczniowie spotkają się na chwilę z wychowawcami. Tylko z najmłodszymi wejdą rodzice, po jednym na dziecko.
– Ograniczamy wejścia rodziców – mówi Mariusz Lisek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Lublinie. – Wyjątek stosujemy tylko na początku dla rodziców uczniów zerówki i klas pierwszych.
Szkoły w Lublinie - szczegółowe zasady od 1 września w związku z koronawirusem
Szkoła ostrożności
Takich zasad nie ma w zaleceniach ministra edukacji, który radzi często wietrzyć sale, odkażać pomieszczenia i mówić o myciu rąk. Szkoły uznały, że to za mało i wiele z nich wprowadza swoje reguły. Przykłady? Nauczyciel decyduje, czy uczniowie wyjdą na korytarz, gdzie obowiązuje ruch jednokierunkowy i trzeba nosić maseczkę. Samo przechodzenie z sali do sali ogranicza się do minimum, więc w wielu placówkach uczniowie będą mieć kolejne lekcje w tym samym pomieszczeniu, nie licząc wuefu, informatyki, fizyki i chemii.
Polski na boisku
Plany zajęć układano tak, by uczniowie nie spotykali się w szatniach. Zatłoczeniu stołówek mają zapobiec dodatkowe przerwy obiadowe. – Zrobiliśmy wszystko, by szkoła była bezpieczna – podkreśla Ewa Gęca, dyrektor SP 32 w Lublinie. – Jak to się sprawdzi, pokaże pierwszy tydzień. Będziemy w razie potrzeby wprowadzać modyfikacje.
Dodatkowe zalecenia wydał podległym mu szkołom samorząd Lublina. Wśród nich jest wyłącznie zdalny kontakt z rodzicami, czy organizacja jak największej liczby lekcji, nie tylko wuefu, na świeżym powietrzu.
To będzie poligon
– Wszyscy obawiamy się tego, co wydarzy się we wtorek i w najbliższych tygodniach – przyznaje Mariusz Banach, zastępca prezydenta Lublina. – Trochę się z nas śmieją, że jak zwykle, po polsku, prowadzimy rozpoznanie w boju, ale teraz musi już chyba tak być.
Także dyrektorzy i rodzice przyznają: nowy rok szkolny będzie poligonem doświadczalnym. Zasady spisane na papierze nie muszą się sprawdzić w praktyce.
– Nie wierzę, że szkoła będzie bezpieczna. Wirus jest wśród nas, w zakładach pracy, szpitalach, więc będzie też w szkole – mówi mama trójki dzieci z Zamościa – Wiem, że muszą wrócić do szkół, ale jestem przekonana, że wkrótce, jak w Izraelu lub Niemczech, przynajmniej część placówek zostanie zamknięta.
– Czego byśmy nie wymyślili, wystarczy chory bezobjawowo nauczyciel lub uczeń, by wirus pojawił się w szkole – mówi jeden z dyrektorów, który jest pewien, że wirus dotrze do jego placówki. – Najwyżej stanie się to później, a nie w pierwszej połowie września.
Inne scenariusze
Szkoły liczą się z koniecznością przejścia na nauczanie zdalne lub mieszane. W Lublinie jak najdłużej utrzymywane mają być wtedy stacjonarne lekcje dla klas I-III w podstawówkach i dla klas maturalnych.
– Opracowaliśmy scenariusze na wypadek wprowadzenia nauczania hybrydowego – przyznaje Grzegorz Lech, dyrektor III LO w Lublinie. Nie ukrywa, że w razie wprowadzenia trybu hybrydowego już w pierwszym semestrze, będzie chciał zatrzymać w szkole również pierwszoklasistów. – Bo trudno przejść na system zdalny z uczniami, których się jeszcze dobrze nie zna.
KORONAWIRUS - SPRAWDŹ SZCZEGÓŁOWE ZASADY W LUBELSKICH SZKOŁACH