Uderzyliśmy w alarmowy dzwonek i w efekcie spowodowaliśmy otwartą dyskusję na temat wprowadzenia obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19 w Polsce - powiedział PAP prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej komentując podjętą przez tamtejszych radnych uchwałę.
Pod koniec kwietnia z inicjatywy prezydenta Wałbrzycha miejscy radni przyjęli uchwałę o obowiązkowym szczepieniu przeciwko Covid-19 wszystkich mieszkańców powyżej 18. roku życia oraz osób pracujących w mieście. Za przyjęciem uchwały głosowało 22 radnych, 3 było przeciw. Rada miasta zaapelowała też do ministra zdrowia o wpisanie COVID-19 na listę chorób zakaźnych, objętych obowiązkiem szczepień.
Wkrótce po przyjęciu uchwały w internecie zaczęły pojawiać się wpisy z groźbami kierowanymi do prezydenta Szełemeja oraz miejskich urzędników nawołujące m.in. do samosądów i linczu. W poniedziałek przed domem prezydenta Wałbrzycha odbyła się demonstracja przeciwników szczepień. Miejscy urzędnicy złożyli zawiadomienie na policję, która wszczęła postępowanie w tej sprawie. Policja przyznała też prezydentowi ochronę.
W rozmowie z PAP prezydent Wałbrzycha, który jest także lekarzem przyznał, że spodziewał się, że uchwała miejskich radnych wywoła spore emocje, choć może nie na taką skalę.
– Trudno być zaskoczonym, obserwując na co dzień zachowania niektórych ludzi. To, że nie chcą się szczepić to jedno, ale to, że kwestionują koronawirusa i pandemię to jest zupełnie niesłychane, a w Polsce odsetek takich osób jest naprawdę duży. Demonstracje antyszczepionkowców to nie jest ewenement naszego miasta, podobne protesty odbywały się już w innych miejscach w Polsce – powiedział.
Jak podkreślił, powodem dla którego wałbrzyscy radni podjęli uchwałę jest poważny problem związany z gotowością społeczeństwa do szczepienia. Wskazał przy tym, że ostatnie badania statystyczne pokazują, że chęć zaszczepienia deklaruje zaledwie nieco ponad 40 proc. Polaków.
– W Wałbrzychu mamy unikalną sytuację, gdzie możemy obserwować trendy dotyczące szczepień realizowanych właściwie w sposób masowy już od połowy stycznia. Punkt masowych szczepień uruchomiliśmy tu zanim jeszcze stało się to częścią strategii Narodowego Programu Szczepień. Nasze czteromiesięczne obserwacje pozwalają nam stwierdzić, że w grupie 60+ w Wałbrzychu zaszczepiło się ok. 60 proc. mieszkańców, czyli można powiedzieć, osiągnęliśmy ten niezbędny poziom wyszczepienia. Ale niestety poziom determinacji do tego, aby się szczepić spada wraz z coraz młodszymi rocznikami przystępującymi do szczepień. W tej chwili właściwie wyczerpujemy powoli grupę tych najbardziej zdeterminowanych – zwrócił uwagę Szełemej.
– Nasz krok jest elementem pewnej głębszej refleksji, jak to jest, że w kraju europejskim odsetek zgonów jest na poziomie krajów rozwijających się. Jako lekarz pracujący non stop z chorymi z Covidem wiem, że przyczyn jest wiele: po stronie służby zdrowia, po stronie przepisów, po stronie finansowania, ale również po stronie świadomości naszych rodaków. Ten problem świadomościowy nie wziął się znikąd. Jeżeli jednego dnia słyszymy z ust przedstawiciela najwyższych władz państwowych, że Covid się skończył i nie należy się już go bać, a druga równie ważna osoba w państwie mówi o swojej niechęci do szczepień, to ten przekaz nie jest spójny. Ponadto nie tak dawno usłyszeliśmy, że są szczepionki, które są etyczne i takie, które są nieetyczne. Słowa papieża Franciszka, że należy się szczepić, bo to jest najpiękniejszy, najskuteczniejszy sposób ratowania życia nie są jednoznacznie interpretowane w Polsce. To wszystko pokazuje, że nie przywiązuje się odpowiedniej wagi do tego jednoznacznego przekazu” – stwierdził prezydent.
W jego ocenie, problemem nie jest obecnie dostępność szczepionek, których liczba - zgodnie z zapowiedziami Unii Europejskiej stale wzrasta, ale wynika on właśnie z niskiej świadomości. „Rodzi się pytanie, co będzie się działo w następnych miesiącach, kiedy uzyskanie wzrostu liczby zaszczepionych z każdym dniem będzie trudniejsze. Dzisiaj szczepią się przede wszystkim mieszkańcy dużych miast, gdzie są punkty masowe, ale w małych miasteczkach, czy wsiach takich możliwości nie ma. Już teraz powinien być w to zaangażowany cały aparat państwowy, wójtowie, sołtysowie, a także ochotnicze straże pożarne, czy parafie jeśli chcemy we wrześniu otworzyć szkoły i wyższe uczelnie. W przeciwnym razie nieuchronnie czeka nas czwarta fala pandemii – ocenił Szełemej. Zaznaczył też, że nie dostrzega w Polsce takiej mobilizacji, jaką można było zaobserwować m.in. w Wielkiej Brytanii, czy obecnie w USA.
– Tą naszą uchwałą uderzyliśmy w alarmowy dzwonek. Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie mówił o obowiązkowym szczepieniu, a problem był. Można powiedzieć, że w pewnym sensie nasza uchwała już przyniosła jakiś skutek, bo zaczyna się o tym poważnie mówić – podkreślił prezydent dodając, że radni podjęli tę uchwałę również po to, aby dać asumpt do podejmowania różnych inicjatyw, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym.
Uchwała wałbrzyskiej rady miejskiej musi jeszcze zostać zaakceptowana przez służby wojewody dolnośląskiego. Prezydent pytany o to, jakiej decyzji się spodziewa podkreślił, że od początku uruchomienia programu szczepień może liczyć na wsparcie wojewody. Przyznał jednak, że wprowadzenie obowiązkowych szczepień to prawnie niełatwy temat.
– Nasza uchwała idzie daleko - zgoda, ale czy rozporządzenie dotyczące lockdownu nie miało w sobie tej słabości prawnej? Wszyscy wiemy, że tak, podobnie jak rozporządzenie o noszeniu maseczek. Czasy są wyjątkowe, system prawny nie nadąża, jesteśmy świadkami pewnych wyzwań cywilizacyjnych – mówił.
Jak ocenił podjęcie uchwały nie jest jedyną metodą, aby zachęcić mieszkańców do przemyślenia kwestii szczepień. Zdaniem prezydenta kampania profrekwencyjna jest wprawdzie prowadzona, ale jej intensywność i atrakcyjność pozostawiają wiele do życzenia. – Ale to już jest być może wniosek, który decydenci powinni wysnuć i może nie trzeba będzie wprowadzać obowiązkowych szczepień – stwierdził prezydent.
– My satysfakcję będziemy mieć wtedy, kiedy będziemy mogli powiedzieć, że zaszczepiliśmy w Wałbrzychu 65 proc. uprawnionych, gdzie średni procent zaszczepienia i tak jest wyższy niż wszędzie w Polsce. Uznałem, że jako lekarz mam pewien moralny obowiązek i prawo, żeby o tym problemie powiedzieć głośno – podsumował Szełemej.