W obliczu huraganu Sandy Nowy Jork jest miastem zamkniętym. Pozamykane są wszystkie prowadzące do niego mosty i tunele. Stanęły lotniska i pociągi. Nie funkcjonuje transport miejski, w tym metro. Nieczynne są sklepy, szkoły, urzędy. Uderzenie zapowiadane jest pomiędzy 22:00 a 23:00 czasu warszawskiego.
Większości udało się zabezpieczyć okna plywoodem, czyli drewnianą sklejką. Był to towar, na który zapotrzebowanie było ogromne.
Dla nich stworzono ponad 70 schronisk, głównie w szkołach. Jest tam wszystko, co potrzebne do przeżycia paru dni. Łóżka polowe z kocami i poduszkami, środki czystości, pierwszej pomocy medycznej, napoje, suchy prowiant...
Zaleca się również, aby każdy potencjalny ewakuowany miał przygotowany niezbędnik: galon (3,89 litra) wody, latarkę z zapasem baterii, radio tranzystorowe, gwizdek, zapakowane w folię dokumenty osobiste, telefon komórkowy i niezbędne lekarstwa w przypadku osób stale je przyjmujących. Oczywiście nieprzemakalne ubranie i buty.
Sprawdziłem to jeszcze raz, kiedy na hondę accord mego sąsiada z drugiej strony ulicy zwalił się potężny konar drzewa.
Nim zdążyłem wyjść z domu, żeby uwiecznić to fotograficznie dla czytelników "DW”, rozwścieczony właściciel auta już zdążył gałąź odciągnąć na bok. Nie ryzykowałem dobrych relacji i nie robiłem zdjęć. Pewnie też bym nie chciał, aby być w podobnej sytuacji.
Nowy Jork jest miastem zamkniętym. Pozamykane są wszystkie prowadzące do niego mosty i tunele. Stanęły lotniska i pociągi. Nie funkcjonuje transport miejski w tym metro, bez którego nie ma życia. Pozamykane są sklepy, szkoły, urzędy. Nie jeżdżą taksówki.
Mieszkańcy ogołocili półki sklepowe. Siedzą w domach i patrzą w telewizory pokazujące relacje wszystkich możliwych stacji z nadciągania huraganu. Uderzenie zapowiadane jest pomiędzy 22:00 a 23:00 czasu warszawskiego.
To im gwarantuje konstytucja. Mogą pozostać w domach, ale na swój wyłączny rachunek i odpowiedzialność.
Koleżanka żony, Margerita, imigrantka z Czeczenii, właśnie uzyskała zwolnienie z dyżuru pielęgniarskiego i gna do domu na Staten Island. Jej mąż, który miał ewakuować się z dwójką dzieci do schroniska, zmienił zdanie.
Powynosił wszystko, co wartościowe na pierwsze piętro ich domu i tak postanowił przeczekać z latoroślami nawałnicę.
Margerita jedzie więc, aby albo mu to wybić ze łba, albo zabrać dzieci w bezpieczne miejsce, a on niech siedzi i czeka na emocje.
Dlatego m.in. rzucono w ten rejon 400 żołnierzy Gwardii Narodowej. Oczywiście w pogotowiu jest cała nowojorska policja i straż pożarna.
Na stanowisku są wszystkie media. Mój przyjaciel Corky Siemaszko z największej gazety miejskiej na świecie "New York Daily News” i wybitny spec od newsów, dzwonił chwilę temu z pytaniem: "Piszesz?”
Po odpowiedzi, którą znał, dorzucił: "Stay dry, Buddy” ("Trzymaj się sucho, kumpel”).
Postaram się. Jak całe miasto. Nie takie rzeczy już tu przechodziliśmy.