Jego ofiarami byli ludzie starsi, schorowani i bezradni. Pod pozorem niesienia chrześcijańskiej pomocy pozbawiał ich wolności, okradał z dorobku życia. Czy pseudo-ksiądz Marek N. poniesie karę za swoje czyny?
Sprawcą nieszczęść pani Ewy jest Marek N., samozwańczy ksiądz i nieformalny lider niszowego Kościoła Starokatolickiego w RP. N. przez piętnaście lat prowadził w różnych częściach Polski tzw. domy opieki.
Przejmował emerytury, sprzedawał mieszkania
Jedną z ofiar N. jest pani Ewa. Kobieta trafiła do domu opieki pseudoksiędza. Ale udało jej się skontaktować się z redakcją Uwagi. Interwencja naszego reportera pomogła kobiecie wydostać się z rąk N.
- Od jednego z pensjonariuszy kupiłam telefon. Dzwoniłam z ukrycia, Tak trzeba było, inaczej zabraliby mi telefon – mówi pani Ewa.
Wcześniej kobieta straciła 84-metrowe mieszkanie w centrum Gdyni.
Kiedy pani Ewa zorientowała się kim naprawdę jest pan Marek N.?
Dom Opieki w Zgierzu
Marek N. działał jednak dalej i wciąż bogacił się kosztem schorowanych, często samotnych osób. Miarka przebrała się ponad rok temu, gdy zarejestrowaliśmy warunki w jakich mieszkają jego podopieczni w kolejnym nielegalnym domu opieki. Placówka zlokalizowana była w Zgierzu pod Łodzią. W ciągu kilkunastu miesięcy zmarło w niej kilkadziesiąt osób.
- Tu jest wykańczalnia ludzi. Czekamy na to, co tam się będzie działo na górze – mówił starszy mężczyzna, pensjonariusz ośrodka.
Po naszym programie urzędnicy ewakuowali mieszkańców domu opieki, a prokuratura zajęła się wieloletnią działalnością Marka N. Pseudoksiądz trafił do aresztu.
Gdy Marek N. zorientował się, że tym razem nie uniknie procesu, podczas przesłuchań umniejszał swoją rolę. Odpowiedzialnością za traktowanie podopiecznych, oszustwa i wyłudzenia obciążył dawnych współpracowników jednocześnie starając się wynegocjować dla siebie jak najniższą karę.
- Zastanawiam się dla kogo on to robił, po co? Czy on z tego naprawdę miał majątek? Z tego, co wiem, to nie – mówi pani Ewa.
Czy N. robił to dla władzy?
- Żeby zapraszać gości, częstować ich. On tym żył. Wiem komu wysyłał zaproszenia – mówi pani Ewa.
Na razie nie ujawniono, na ile lat więzienia przystał Marek N. i czy ugoda obejmuje odszkodowanie dla oszukanych podopiecznych. Dla pani Ewy, która od ucieczki z domu pseudoksiędza nie ma własnego dachu nad głową, to jedyna szansa na powrót do normalnego życia.
- Ewa tuła się bezdomna, goszczę ją tylko w święta, dzwoni do mnie, bo nie ma z kim rozmawiać. Jest mi jej żal, jako człowieka – mówi Maria Szydłowska, przyjaciółka pani Ewy. I dodaje. – N. przeważnie żerował na samotnych ludziach, którzy nie umieli się obronić. Ludzie dawali też się nabrać, że to jest ksiądz, a ksiądz to dobry człowiek, nie oszuka. U księdza, jak u pana Boga za piecem.
- Jestem w schronisku. Człowiek nie jest w stanie przewidzieć, co się za chwile wydarzy – przyznaje pani Ewa.
Dobrowolne poddanie się karze nie zamyka sprawy odpowiedzialności Marka N. za krzywdy wyrządzone pensjonariuszom jego domów opieki. Kiedy prokuratura zakończy śledztwo w sprawie narażenia na pozbawienie życia mieszkańców domu opieki w Zgierzu pod Łodzią, Markowi N. w kolejnym procesie grozić będzie dziesięć lat więzienia.