Szymon Zawisza, czternastolatek z Wierzchoniowa w powiecie puławskim na motocyklach jeździ od trzeciego roku życia. Pasję zaszczepił w nim ojciec Michał, który o enduro, czy wyścigach cross country może rozmawiać godzinami. Plan na przyszły rok? Nowy motocykl i debiut w wyższej klasie.
Ryk silników, prędkość, kurz, błoto, prędkości przekraczające 100 km/h, dopingujący na padoku rodzice i adrenalina do samego końca - tak w skrócie wyglądają wyścigi motocyklowe typu cross country. Rozgrywane na kilkukilometrowej długości trasach z dala od większych miast przyciągają najszybszych i najlepszych technicznie zawodników z całego kraju. W tym sezonie po 10 rundach na torach różnych stron kraju, od Głogowa po Lidzbark Warmiński, najwięcej punktów i tytuł Mistrza Polski zdobył mieszkaniec Lubelszczyzny, Szymon Zawisza. Zawodnik założonego w Wilkowie klubu Enduro Powiśle.
Kolejny puchar do kolekcji
Nie był to pierwszy sukces zawodnika z położonego niedaleko Kazimierza Dolnego - Wierzchoniowa. Szymon w swoim pokoju ma już całą półkę ze statuetkami, jak zdobyty w zeszłym roku Puchar Polski w tej samej klasie, trzecie miejsce na rozegranym w Gliwicach pokazowym Kids Race w ramach Mistrzostw Świata Super Enduro 2024, ale również wcześniejsze laury choćby za wyścigi w supersprincie enduro. Młody zawodnik na motocyklach jeździ od dziecka. Garaż i tor to jego ulubione miejsca na ziemi.
- Gdy wsiadam na motocykl od razu czuję się lepiej, poprawia mi się humor, zmieniają oczy. To jakby druga twarz. Lubię wszystko, co jest związane z motocyklami, a najbardziej adrenalinę - przyznaje Szymon Zawisza, świeżo upieczony mistrz kraju w zawodach cross country.
Zamiast bajek - motory
Na zwycięstwo czekał do ostatniego wyścigu, który rozegrano w Romanówce koło Siemiatycz na Podlasiu. - To dla mnie ogromna satysfakcja i spełnienie po ciężkiej pracy, treningach i poświęceniach przez cały sezon. Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie w tej drodze - rodzinie, ekipie, sponsorom i każdemu, kto trzymał kciuki - mówił tuż po tryumfie.
Jak to się stało, że nastolatek spod Kazimierza Dolnego został mistrzem? Nie ma w tym przypadku i nie chodzi tylko o sprzyjające warunki terenowe na Powiślu. Zaczęło się od wczesnego dzieciństwa i motocyklowej pasji jego ojca, Michała Zawiszy. - W naszej rodzinie zawsze był jakiś motocykl, a Szymek od dziecka chciał, żeby go wozić. Inne dzieci oglądały w telefonach bajki, a on tylko motory - wspomina tata zawodnika.
Od treningu do mistrzostwa
- Gdy miał trzy lata kupiliśmy mu pierwszy motorek, taki na szarpaka, z silnikiem o mocy 1,5 konia. Szymek na takim zaczynał, potem była jakaś 50-tka z półautomatyczną skrzynią. Niedaleko mamy działkę i początkowo głównie tam sobie jeździliśmy. Staramy się nie jeździć po lasach, bo wiemy jak to irytuje ludzi - zapewnia pan Michał.
Parę lat temu w Rokitnie organizowano charytatywną imprezę dla motocyklistów enduro, na którym umiejętności dziesięcioletniego wtedy Szymona zauważyli bardziej doświadczeni "rajderzy". Zaprosili nastolatka na treningi i mniej więcej w tym czasie zaczęły się pierwsze zawody. Gdy wystartował na torze był najmłodszy na liście, a mimo to już w debiucie zajął czwarte miejsce w klasie 65 ccm. Rok później sięgnął po tytuł mistrza okręgu warszawskiego i przyszła pora na nową maszynę - 85 ccm.
"Tu nie ma miękkiej gry"
- Ten motocykl trochę nas zawodził i pierwszy sezon nie był udany, ale już rok temu wszystko zagrało. Wokół nas pojawili się ludzie, którzy bardzo nam pomogli. Trenerzy, mechanik, na którego zawsze możemy liczyć, pierwsi sponsorzy. Dzisiaj Szymon trzy razy w tygodniu chodzi na siłownię, ma zajęcia z mentoringu i sporo trenuje pod okiem utytułowanych, doświadczonych zawodników - opowiada Michał Zawisza. - Żeby wygrywać trzeba się poświęcić, tu naprawdę nie ma miękkiej gry - podkreśla.
Ostatnie lata dla całej rodziny były intensywne, większość weekendów w sezonie to wyjazdy na kolejne zawody. Tylko w tym roku bus pana Michała przejechał ponad 20 tys. km. Na część zawodów jeździ także mama Szymona i młodsza siostra, która również złapała motocyklowego bakcyla i w przyszłości prawdopodobnie ją też kiedyś zobaczymy na torze.
Z rodziną na padoku
- Życie na padoku jest naprawdę fajne, po zawodach można się zintegrować, posiedzieć razem, porozmawiać, pobawić. Często, tak jak my, na wyścigi przyjeżdżają całe rodziny. Niektórzy mają kampery, zabierają kilka motocykli, na każdy dzień inny. My z naszym starym busem przypominamy na ich tle cygański tabor - śmieje się pan Michał. Tata Szymona skupia się na logistyce, mechaniką coraz częściej zajmuje się sam zawodnik. - To jest tak, że gdy sam coś zrobię to wiem, co zrobiłem a czego nie mam większą pewność na motocyklu - tłumaczy Szymon, który sam potrafi już rozłożyć, wyczyścić i złożyć niemal każdą część w swojej husqvarnie.
To nie są tanie rzeczy
Moto-pasja wymaga poświęcania, czasu i pieniędzy. Oprócz często długich wycieczek na kolejne zawody, czy to ogólnopolskie, czy okręgowe, a także wspomniane treningi, przygotowania kondycyjne, wizyty w garażu itp. dochodzą obowiązki szkolne. Na utrzymanie mistrzowskiego poziomu potrzeba niemałych środków. Paliwo, noclegi, naprawy motocykla, części zamienne, odzież ochronna, kaski, ubezpieczenia, starty. Koszty tylko w ciągu jednego roku liczone są w dziesiątkach tysięcy złotych. Większość tej sumy pokrywają rodzice Szymona, ale żeby utalentowany zawodnik mógł dalej się rozwijać potrzebne jest wsparcie sponsorów.
- Liczymy na to, że znajdą się firmy, które będą chciały nas wesprzeć, bo nasz budżet nie jest z gumy. Niestety cross country to ciągle nie jest najbardziej popularna z motocyklowych dyscyplin w Polsce, nie tak znana jak choćby motocross. Nie wspominając o żużlu - przyznaje Michał Zawisza. Szymona do czarnego sportu i skręcania tylko w lewo na razie jednak nie ciągnie.
Nowy motocykl i nowe wyzwania
Jakie plany zatem na kolejne sezony? Tym najważniejszym celem będzie zmiana motocykla z 85 na 125 ccm, do zakupu którego rodzina z Wierzchoniowa będzie musiał trochę głębiej sięgnąć do kieszeni. I start tym motocyklem w wyższej klasie zawodów cross country. Czy uda się powtórzyć sukcesy z lat 2024 i 2025? O tym przekonamy się za rok, ale dla Szymona to jeszcze nie koniec tego sezonu. Czternastolatek nadal ma szansę na kolejny laur bo jest liderem klasyfikacji generalnej wyścigów cc okręgu warszawskiego. Na torze zawodnika z powiatu puławskiego prawdopodobnie zobaczymy jeszcze w listopadzie.
Smutna wiadomość z toru
W środę, 5 listopada, na torze w Rokitnie, podczas przygotowywania się do niedzielnych zawodów, nagle zmarł zawodnik klubu Enduro Powiśle, mieszkaniec Wierzchoniowa, Patryk Piskorek. Wyczynowy sportowiec miał 23 lata. Był sąsiadem i jednym z pierwszych trenerów Szymona. - Bardzo dużo nam pomagał, to dla nas wszystkich ogromna strata - przyznaje Michał Zawisza. Mimo prób reanimacji podjętej przez zespół ratownictwa medycznego, w tym załogę śmigłowca LPR, życia Patryka nie udało się uratować. Okoliczności jego śmierci bada prokuratura.
