Na świnoujskim targowisku właściciele - niemieccy turyści - zostawili psa na półtorej godziny w rozgrzanym aucie. Mimo interwencji weterynarza, pies nazajutrz zdechł.
Buldoga, który od dłuższego czasu był zamknięty w samochodzie, zauważył właściciel straganu. Zadzwonił po straż miejską. - Okno było otwarte na pięć centymetrów, więc to nic nie dawało. Przyjechała straż miejska, wyciągnęli psa, schowali go w cieniu i polewali wodą - opowiada sprzedawca.
Wydobyty przez funkcjonariuszy pies szybko trafił do weterynarza. - Przenieśliśmy go do chłodnego boksu, obłożyliśmy ręcznikami, ale to nie pomogło - tłumaczy Karolina Stasiak ze schroniska dla zwierząt w Świnoujściu.
- Po prostu zostawili psa i poszli sobie na zakupy, nie było ich przez półtorej godziny - mówi Mirosław Karpiński ze straży miejskiej w Świnoujściu.
Jak podkreśla Karolina Stasiak, wystarczy 20 minut, by pozostawiony w samochodzie w nasłonecznionym miejscu pies zaczął umierać.