W niedzielę w Doniecku doszło do ostrzałów artyleryjskich, które spowodowały eksplozję tamtejszych magazynów z ropą. Doszło także do awarii gazociągu. W mieście trwają walki ukraińskich wojsk z prorosyjskimi separatystami.
Eksperci w Kijowie szacują, że pod Donieckiem i w okolicach Iłowajska, gdzie separatyści okrążyli kilka batalionów ochotniczych, znajduje się ponad siedem tysięcy rosyjskich żołnierzy.
"Przeciwko Ukrainie rozpoczęła się bezpośrednia i otwarta agresja ze strony sąsiedniego państwa. To w zasadniczy sposób zmienia sytuację w strefie działań bojowych, stawia nowe, o wiele bardziej złożone problemy przed naszymi strukturami siłowymi" - powiedział w poniedziałek prezydent Ukrainy Petro Poroszenko w wystąpieniu w liceum wojskowym im. Iwana Bohuna w Kijowie.
Przyznał, że w ostatnich dniach pogorszyła się sytuacja w rejonie operacji antyterrorystycznej, prowadzonej przez siły rządowe przeciwko prorosyjskim separatystom na wschodzie kraju.
"Analizujemy teraz dokładnie wydarzenia minionego tygodnia. Wnioski będą poważne, w tym wnioski kadrowe" - zapowiedział szef państwa.
Prezydent wziął udział w uroczystościach w liceum wojskowym z okazji początku roku szkolnego. Zwracając się do licealistów mówił m.in., że oficer ukraiński powinien znać nie tylko język państwowy, ale też jeden z języków europejskich.
W minionym tygodniu siły ukraińskie poniosły straty w walkach z separatystami, którzy m.in. okrążyli Iłowajsk, leżący na południowy wschód od Doniecka. Walki oddziałów rządowych z rebeliantami trwają także w Doniecku, który atakowany jest od zachodu. W poniedziałek rano dowództwo operacji antyterrorystycznej powiadomiło, że trwają walki z batalionem rosyjskich czołgów o lotnisko w Ługańsku.
W piątek sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział, że Rosja jest zaangażowana w bezpośrednie operacje militarne na wschodzie Ukrainy.