Na temat budowy łącznika pomiędzy ulicami ks. Zielińskiego a kard. Wyszyńskiego mieszkańcy wypowiadają się w referendum. Przeciwnikom tej inwestycji nie podoba się sposób, w jaki Spółdzielnia Mieszkaniowa „Metalowiec” zorganizowała głosowanie.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– To referendum jest zwykłą farsą, która z demokracją nie ma nic wspólnego – przekonuje jedna z mieszkanek ul. Ks. Stanisława Zielińskiego w Kraśniku, która się z nami skontaktowała (prosi o anonimowość).
Kobieta jest w grupie osób protestujących przeciwko budowie łącznika – ludzie obawiają się wzmożonego hałasu samochodów. – Strona protestująca, przeciwna przedłużeniu tej ulicy, nie ma ani jednego swojego przedstawiciela w komisji referendalnej. Nie ma żadnego lokalu wyborczego, nie ma urny. Referendum wygląda tak, że pracownicy spółdzielni poroznosili kartki do głosowania do skrzynek pocztowych w miniony piątek, a w poniedziałek i wtorek będą je zbierać.
Zastrzeżeń jest więcej. – Władze spółdzielni ustaliły próg ważności referendum na poziomie 50 procent, podczas gdy zwyczajowo przyjmuje się 30 procent – wylicza nasza rozmówczyni. – Poza tym referendum obejmuje także mieszkańców ulicy ks. Zielińskiego, których bloki znajdują się w bezpiecznej odległości od planowanego łącznika. Oznacza to, że oni nie będą mieli żadnych skrupułów, żeby zagłosować za przedłużeniem ulicy, ponieważ większy z tego tytułu hałas nie będzie ich dotyczył.
Z argumentami naszej czytelniczki nie zgadza się Piotr Iwan, prezes SM „Metalowiec”. – To nie spółdzielni zależy na tym, aby tę ulicę przedłużyć. To jest pomysł mieszkańców – podkreśla prezes Iwan.
Wyjaśnia też, że nie jest to pierwsze przeprowadzone przez spółdzielnię głosowanie. – W ubiegłym roku mieliśmy ich 12. Postępujemy tak zawsze, kiedy opinie mieszkańców są podzielone – mówi prezes Iwan.
Za każdym razem pracownicy roznoszą ankiety, które później są zbierane, a głosy liczone. – Robimy referendum, aby sprawdzić, jaka jest wola mieszkańców – wyjaśnia Iwan, choć od razu zaznacza, że nie można porównać tego do referendum samorządowego. – W nim z reguły bierze udział mało osób. Z tego powodu jest ono niewiarygodne. My potrzebujemy opinii większej liczby osób. Chcemy zebrać co najmniej połowę ankiet (jedna ankieta jest na jedno mieszkanie – red.). Czyli 126 sztuk – precyzuje prezes Iwan.
Zapewnia też, że spółdzielni nie zależy na tym, aby dzielić ludzi. – Jeśli ta budowa zostanie przegłosowana jedynie 10 głosami, to jeszcze raz przedstawimy sprawę na walnym zgromadzeniu i będziemy głosować za tym, aby tej drogi nie robić – zapowiada prezes Iwan. – Musi mieć zdecydowaną przewagę głosów – dodaje.