Znamy nowe fakty w sprawie makabrycznej zbrodni w Piaskach Szlacheckich. Młody mężczyzna zabił tam swoich rodziców i kuzyna. Nie podobało mu się, co myślą na jego temat.
Do zabójstwa doszło 12 lipca, w domu Janusza i Jolanty C. Małżonkowie mieszkali razem ze swoim kuzynem, 84-letnim Stanisławem M. W domu mieszkał też ich syn - 28-letni Przemysław C. Kilka tygodni przed zbrodnią, do wprowadził się do nich drugi z braci - 30-letni Krzysztof C. Mężczyzna wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za rozbój i znęcanie się nad rodzicami i bratem.
Z ustaleń śledczych wynika, że 30-latek planował zabójstwo. 12 lipca rano, kiedy rodzice wyszli z domu przyniósł z drewutni siekierę. Ukrył ją w kuchni na krześle pod ubraniami.
– Krzysztof C. od pewnego czasu planował zabójstwo rodziców i kuzyna – przyznaje Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. – Nie miał szczególnego motywu, poza subiektywnymi odczuciami co do stosunku tych osób do niego.
Śledczy nie ujawniają dokładnych wyjaśnień, jakie składał Krzysztof C.
Mężczyzna zabił swoje ofiary, uderzając je w głowę obuchem siekiery. Najpierw zginął 57-letni ojciec Krzysztofa. Dostał cios. kiedy tylko wszedł do kuchni. Po pewnym czasie, w podobny sposób zginął Stanisław M. 84-latek wszedł do kuchni i natknął się na zwłoki Janusza C. Po niespełna godzinie do domu wróciła 54-letnia matka Krzysztofa C. Zginęła już w przedpokoju, również uderzona siekierą.
Krzysztof C. próbował później zacierać ślady. Zmywał krew z podłogi. Przeniósł ciała do innego pomieszczenia, ułożył je obok siebie, posypał wapnem i sproszkowanym cementem. Przykrył je plandeką i styropianem. Zabrał z domu niespełna 5200 zł, z czego większość to oszczędności kuzyna.
– Do wieczora czekał na brata, który jednak tym razem nocował poza domem, jak też na ewentualne przybycie policji – wyjaśnia prokurator Wójcik. – Wieczorem udał się na cmentarz w Tarnogórze, gdzie spędził noc.
Rano z pobliskiej Izbicy pojechał autobusem do Lublina. Stamtąd wyruszył pociągiem do Warszawy. W przedziale opowiedział o zabójstwie przypadkowemu mężczyźnie.
– Człowiek ten – przesłuchany później w charakterze świadka – nie uwierzył w opowieść Krzysztofa C. Dopiero później, po doniesieniach medialnych skojarzył, iż poznany w pociągu mężczyzna mógł mieć coś wspólnego z opisywanymi przez media zabójstwami – dodaje prokurator Wójcik.
Kiedy Krzysztof C. jechał do Warszawy, jego dom odwiedzili policjanci z Krasnegostawu. Zaalarmowała ich córka Jolanty i Janusza C. Nie mogła bowiem skontaktować się z rodzicami. Mundurowi znaleźli ciała.
Wieczorem Krzysztof C. był już w rękach policji. Znaleziono go w warszawskiej izbie wytrzeźwień. Następnego dnia mężczyzna usłyszał zarzuty, dotyczące potrójnego zabójstwa.
– Krzysztof C. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył obszerne wyjaśnienia. Ich treści nie ujawniamy, jednak są one zbieżne z ustalonym stanem faktycznym – mówi prokurator Wójcik.
Na miejscu zbrodni przeprowadzono później wizję lokalną. Krzysztof C. pokazał przebieg wszystkich trzech zabójstw. Wskazał m.in. przedmioty, użyte do zacierania śladów i miejsce, z którego zabrał pieniądze. 30-latek został tymczasowo aresztowany. Spora część wyjaśnień Krzysztofa C. wskazywała, że mężczyzna może być niepoczytalny. Został więc zbadany przez psychiatrów. Śledczy nadal czekają na ich opinię. Ocena biegłych będzie miała kluczowe znaczenie dla dalszego śledztwa. Jeśli Krzysztof C. zostanie uznany za poczytalnego, będzie się musiał liczyć z karą dożywotniego pozbawienia wolności.