Edward Szurek z Nadrybia w gminie Puchaczów zaciera ręce. Jego opalane drewnem mobilne piece do pizzy okazały się strzałem w dziesiątkę. Ma zamówienia na urządzenia m.in. z Holandii i Czech.
O pomyśle Edwarda Szurka na biznes napisaliśmy w marcu. Po naszej publikacji o wynalazku stało się głośnio, nie tylko w kraju.
– Na efekty nie trzeba było długo czekać. Od razu dostałem dziewięć zamówień. Cztery piece już pojechały do Holandii, kolejne pięć trafiło do odbiorców w Polsce. Opinie użytkowników są bardzo dobre. I nie chodzi tu tylko o wypieki, ale także o promocję. Taki piec ciągnięty za samochodem wygląda jak maskotka. Nie bez powodu, bo o design dba Lidia, moja żona – mówi z dumą Edward Szurek.
Pan Edward wytwarza piece razem z synami: Grzegorzem i Darkiem. – To już niemal seryjna produkcja. Mamy zamówienia na kolejne osiem pieców, w tym cztery do Czech – dodaje Edward Szurek.
Nie jest to prosta wojskowa kuchnia, ale prawdziwy piec do pizzy z glinianą czaszą i ścianami z klinkieru. Pan Edwarda pracował nad konstrukcją blisko trzy lata. Swój wynalazek opatentował.
– Piec jest opalany drewnem. Po dwóch godzinach osiąga temperaturę 300 stopni Celsjusza. Na raz można w nim upiec cztery średnie pizze. Moja żona piecze też świetne bułeczki, a mięsa są wręcz palce lizać – opowiada Szurek. – Piec doskonale sprawdza się na imprezach plenerowych i tam gdzie dostawca pizzy nie ma szans dowieźć gorącego wypieku – dodaje.
Rodzinna wytwórnia na brak zamówień nie narzeka. A pan Edward myśli o kolejnej maszynie. Tym razem chce skonstruować samojezdną maszyną do czyszczenia rowów melioracyjnych.