Sprawca brutalnej zbrodni w Lubartowie pozostanie w areszcie. Lubelski sąd nie zgodził się na zwolnienie nożownika. Mężczyzna na ulicy w centrum miasta zaatakował i zabił byłą żonę.
44-latek chciał czekać na proces na wolności. Jego obrońca złożył więc wniosek o uchylenie tymczasowego aresztowania. Szanse na to były jednak iluzoryczne. Paweł B. to bowiem recydywista oskarżony o zabójstwo. Sąd nie miał wątpliwości i utrzymał w mocy postanowienie o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny.
Możliwe, że Paweł B. już nigdy nie wyjdzie na wolność. Za zabójstwo byłej żony grozi mu dożywocie. Mężczyzna po raz pierwszy trafił do więzienia w 2005 r. W 2012 r. odpowiadał ze znęcanie się nad żoną. Odsiedział ponad cztery lata. W sierpniu ubiegłego roku wyszedł z więzienia. Zaledwie 9 dni później ponownie były celi. Zatrzymano go za napaść na byłą żonę Annę.
Groził śmiercią kobiecie i jej nowemu partnerowi. Podpalił drzwi wejściowe do domu mężczyzny. Po tym ataku Paweł B. został aresztowany. W kwietniu skazano go na rok więzienia, ale mężczyzna wyszedł na wolność, bo sąd zaliczył mu areszt na poczet kary.
Paweł B. miał zakaz kontaktów i zbliżania się do byłej żony. Nie powstrzymało go to przed ponownym zaatakowaniem kobiety. Tym razem jednak doszło do tragedii.
12 lipca wieczorem Anna i jej partner wyszli z domu u zbiegu ul. Krzywe Koło i Szulca w Lubartowie. Na zewnątrz czekał już Paweł B.
Wyzywał kobietę i jej partnera. Wreszcie sięgnął po nóż. Zaatakował Annę, zadając jej ciosy w klatkę piersiową i brzuch. Partner Anny chciał powstrzymać napastnika. Został lekko ranny, ale udało mu się wytrącić mężczyźnie nóż z ręki. Paweł B. uciekł i schował się w pobliskich krzakach. Kiedy znaleźli go tam policjanci, udawał nieprzytomnego.
Anna zginęła na miejscu. Późniejsza sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci był cios zadany w brzuch. Kobieta osierociła czworo dzieci. Jak informowali śledczy, podczas przesłuchania Paweł B. nie odniósł się do zarzutów. Nie powiedział nawet słowa.