Paweł B. - nożownik, który w centrum Lubartowa zaatakował matkę czworga dzieci, usłyszał prokuratorskie zarzuty. Odpowie za zabójstwo byłej żony i napaść na mężczyznę, który próbował jej bronić. 38-latek musi się liczyć z dożywociem.
– Podczas przesłuchania podejrzany w żaden sposób nie odniósł się do zarzutów. Nie powiedział nawet słowa – relacjonuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
W środę śledczy postawili Pawłowi B. trzy zarzuty. Najpoważniejszy dotyczy zabójstwa byłej żony - Anny. 38-latek odpowie również za napaść na partnera kobiety. Mężczyzna został ranny, kiedy próbował obronić ją przed nożownikiem. Paweł B. odpowie również za złamanie sądowego zakazu zbliżania się do byłej małżonki.
Kobieta zginęła od serii ciosów nożem. W środę przeprowadzono sekcję zwłok. Jej wstępne ustalenia wskazują, że bezpośrednią przyczyną śmierci był cios zadany w brzuch.
Do napaści doszło w poniedziałek wieczorem, u zbiegu ul. Krzywe Koło i Szulca w Lubartowie. Anna wyszła z domu w towarzystwie swojego 44-letniego partnera. Na zewnątrz czekał już jej były mąż.
– Ludzie mówili, że ten facet od rana biegał wściekły. Może się napił, albo czegoś naćpał. Nie pierwszy raz był taki agresywny – mówił nam mieszkaniec jednego z domów w sąsiedztwie miejsca zbrodni.
Paweł B. wyzywał kobietę i jej partnera. Doszło do szarpaniny, podczas której Paweł B. Sięgnął po nóż. Zaatakował kobietę, zadając jej ciosy w klatkę piersiową i brzuch. Partner Anny chciał powstrzymać napastnika. Został lekko ranny, ale udało mu się wytrącić mężczyźnie nóż z ręki.
Paweł B. rzucił się wtedy do ucieczki. Schował się w krzakach za jednym z budynków.
– Tam też odnaleźli go wezwani na miejsce policjanci. Mężczyzna udawał nieprzytomnego. Mundurowi wezwali więc lekarza, który potwierdził, że 38-latek symuluje – wyjaśnia kom. Andrzej Fijołek, rzecznik lubelskiej policji.
Mundurowi dementują jednocześnie informacje podawane w niektórych mediach, dotyczące rzekomo spóźnionej interwencji. Z ustaleń policji wynika, że Anna i jej partner wyszli z domu o godz. 19:55. Z kolei o godz. 20:13 świadkowie dzwonili na numer alarmowy, informując o ofierze nożownika. Paweł B. został formalnie zatrzymany o godz. 20:40. To oznacza, że w niespełna pół godziny policjanci dotarli na miejsce, porozmawiali ze świadkami, odnaleźli napastnika, a następnie wezwali lekarza, który go zbadał.
Ofiara napaści zmarła na miejscu. Kobieta osierociła czworo dzieci, które trafiły pod opiekę rodziny.
Paweł B. będzie odpowiadał za zabójstwo i napaść jako recydywista. Mężczyzna po raz pierwszy trafił do więzienia w 2005 r. W 2012 r. odpowiadał ze znęcanie się nad żoną. Trafił za to do więzienia na ponad cztery lata.
Wyszedł w sierpniu ubiegłego roku. Zaledwie 9 dni później znowu zaatakował byłą już żonę. Groził śmiercią kobiecie i jej nowemu partnerowi. Podpalił drzwi wejściowe do jego domu. Paweł B. został wtedy zatrzymany i trafił do aresztu. W kwietniu tego roku został prawomocnie skazany na rok więzienia. Wyszedł jednak na wolność, bo sąd zaliczył mu areszt na poczet kary. Paweł B. miał dwuletni zakaz zbliżania się do byłej żony na mniej niż 50 metrów. Sąd zakaz mu również jakichkolwiek kontaktów z kobietą. Mężczyzna złamał wszystkie zakazy.