Trzej mężczyźni zgłosili policji, że padli ofiarami nieuczciwej prostytutki. Panowie zamówili usługę seksualną u 26-letniej Jolanty M. Zapłacili po 200 zł i nic nie dostali za swoje pieniądze.
- O ofercie kobiety dowiedzieli się z anonsu w prasie lokalnej. Stwierdzili, że nie wywiązała się z umowy. Sprawdzamy teraz, czy z jej winy nie doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem przez skarżących mężczyzn - relacjonował nam wczoraj Cezary Grochowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej. W tym samym czasie pani Jola była przesłuchiwana.
Wieczorem dowiedzieliśmy się, że 26-latka przyznała się do oszustwa. A było tak:
Trzej panowie, mieszkańcy powiatu bialskiego, przyszli do niej, zamówili usługę na noc i dali 600 zł zaliczki. Pani Jola pieniądze wzięła, ale nie stawiła się na umówioną schadzkę. Niedoszli klienci odnaleźli ją w mieście. Oddała im połowę zaliczki, czyli 300 zł. W ramach rekompensaty obiecała wzburzonym mężczyznom, że zaraz przyśle do nich swoje koleżanki z pracy. Skłamała. Nikt do klientów nie przyszedł. Wówczas postanowili złożyć skargę.
- To pierwszy przypadek zawiadomienia bialskiej policji o oszustwie związanym z usługą seksualną - podkreśla Grochowski.
Jolanta M. zgodziła się na policji dobrowolnie poddać karze i zapłacić kilkusetzłotową grzywnę. Wstępnie też uzgodniono z prokuratorem, że za oszustwo dostanie karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Sama prostytucja nie jest karalna.
(men)