Dziury w alejkach, połamane płotki, samochody zaparkowane na chodniku i śmieci w ogródku jordanowskim. Tak widzą Nałęczów turyści z Polski.
Miasteczko aniołów. Tak o Nałęczowie pisała Ewa Szelburg Zarembina - pisarka związana z tym miejscem. Bywali tu Sienkiewicz, Prus, Żeromski, Paderewski czy Szymanowski. - To wstyd, że w takim mieście co krok człowiek spotyka się z bałaganiarstwem - mówi jeden z turystów, który wpadł do Nałęczowa z Warszawy, wybrał się na spacer, zrobił zdjęcia i przyszedł nimi do redakcji.
Poprosiliśmy burmistrza, pana Andrzeja Ćwieka o komentarz do sytuacji widocznych na zdjęciach. Rozmowa nie była łatwa. A burmistrz próbował fotografie naszego Czytelnika zbagatelizować. A i nam się też oberwało...
Czytelnik najpierw wybrał się do bankomatu. Przy Urzędzie Miasta rzucił mu się w oczy połamany płotek tuż przy urzędzie.
Burmistrz: - Co, złamany płotek mam komentować? Nie macie o czym pisać? - usłyszałem w słuchawce. Powiało chłodem. Najwyraźniej burmistrz nie miał ochoty na rozmowę.
Burmistrz: - Źle zaparkowany samochód mam komentować? Jeśli jest to samochód lekarza o którym myślę, to parkuje w wyznaczonym miejscu oznaczonym kopertą - usłyszałem.
- Nie, tarasuje chodnik i ludziom trudno przejść - podpowiedzieliśmy.
Burmistrz: - Nie będę tego komentował.
Burmistrz: - Jeśli to zauważył, to powinien z tym przyjść do nas. A nie do gazety. Dziurą w drodze się będziecie zajmować? Nie chce mi się tego komentować.
Burmistrz: - Wiem, o które zejścia chodzi. Szkoda, że przy rewitalizacji parku, na którą poszły duże pieniądze tego nie zrobiono - odpowiedział łaskawszym głosem.
Burmistrz: - Nie będę komentował. Gdyby autor zdjęć przyszedł z nimi do nas, to jeszcze tego samego dnia lub nazajutrz odpowiedni pracownik byłby na miejscu i problem w jak najkrótszym czasie zostałby usunięty. Wybrał gazetę.
Czy rzeczywiście w Nałęczowie jest taki bałagan? Czekamy na kolejne relacje i zdjęcia. Dzwońcie (081 46 26 834) lub piszcie.