Oferowana cena za czarną porzeczkę rekompensuje jedynie 25 proc. poniesionych kosztów – alarmują przedstawiciele Krajowego Stowarzyszenia Plantatorów Czarnych Porzeczek. Na razie plantatorzy zawiesili protest. Czekają na powrót z zagranicy ministra rolnictwa.
– Ja owoce już zerwałem. Sąsiad jeszcze czeka. Za kilogram czarnej porzeczki dostałem 35 groszy – mówi Józef Kozieł, który ma 1,7 hektarową plantację czarnej porzeczki w Janiszowie w powiecie kraśnickim.
– Nawozy i opryski więcej mnie kosztowały. A jeszcze za kombajn nie zapłaciłem. Tak źle to jeszcze nie było – rozkłada ręce mężczyzna. – Nie wiem co dalej robić. Niszczyć plantację czy jeszcze zostawić?
Polska jest największym na świecie producentem czarnych porzeczek i najważniejszym ich dostawcą na rynki międzynarodowe. Produkujemy około 57 proc. porzeczek w skali Europy i blisko 53 proc. w świecie. Sporo plantacji jest właśnie w Lubelskiem.
– Według danych statystycznych w województwie lubelskim produkuje się ok. 65 procent produkcji krajowej czarnej porzeczki – podaje Piotr Baryła, wiceprezydent IBA - Międzynarodowego Stowarzyszenia Porzeczki Czarnej, wiceprezes Krajowego Stowarzyszenia Plantatorów Czarnych Porzeczek. – Przeważają małe, kilkuhektarowe gospodarstwa. Dużych plantacji jest niewiele.
Cena kolejny rok z rzędu jest niska. Nie pokrywa nawet połowy poniesionych przez plantatorów kosztów.
– 40-45 groszy za kilogram to cena bezpośrednio w zakładzie. W skupie jest nawet o 15-20 groszy niższa – podaje Baryła. – Koszt zbioru i dowozu do zakładu przetwórczego to około 25 proc. kosztów produkcji czarnej porzeczki.
Przetwórcy tłumaczą niską cenę tym, że wciąż mają zapasy koncentratu porzeczkowego z ubiegłego roku. Twierdzą też, że surowcem nie interesują się też kontrahenci zagraniczni.
W związku z sytuacją powstał Komitet Protestacyjny, który na początku lipca zwrócił się z apelem do producentów czarnej porzeczki o wstrzymanie zbiorów i zaprzestanie dostaw do przetwórni do czasu podwyższenia cen skupu. Proponowane ceny zdaniem protestujących są nie do przyjęcia.
„Są to ceny już nie tylko uwłaczające godności ludzkiej, ale są wyrazem pogardy dla naszej i naszych rodzin ciężkiej pracy” – czytamy w apelu Komitetu Protestacyjnego z 8 lipca br. „Trzeba mieć w sobie niezwykle duży ładunek złej woli, by tysiącom umęczonych trwającą trzeci rok z rzędu trudną sytuacją dalej oferować jałmużnę”.
W ubiegłym tygodniu plantatorzy czarnej porzeczki protestowali na drodze krajowej nr 19 w Kózkach na Mazowszu. Pojechali też do Kancelarii Premiera.
– Obecnie akcja protestacyjna jest w zawieszeniu, ale nie dlatego, że nasza sytuacja się poprawiła – mówi Wiesław Rypina, przewodniczący Komitetu Protestacyjnego. – Czekamy aż minister rolnictwa pan Marek Sawicki wróci z USA, bo na razie nie mamy z kim rozmawiać.
Protestujący domagają się rozwiązań systemowych, które ustabilizują sytuację na rynku. Chodzi o wprowadzenie kilkuletnich umów kontraktacyjnych z przetwórcami, w których byłaby zagwarantowana cena minimalna skupu owoców. Chcą też aby został utworzony fundusz stabilizacyjny.