„Nie możemy odebrać twojego telefonu. Po usłyszeniu sygnału...” – tak powitano nas w biurach posła Zygmunta Szymańskiego (niezrzeszony), Mariana Kwiatkowskiego (Samoobrona), Jana Byry (SLD), Tadeusza Badacha (SLD) i Stanisława Żmijana (PO). To samo było u posła Arkadiusza Bratkowskiego z PSL. Ale poseł ma sześć biur. Więc zadzwoniliśmy do innego. – Posła nie ma – wyjaśnił asystent. – Dam numer do innego biura. Dzwonimy i... znowu automatyczna sekretarka. I tak lepiej niż u posła Henryka Lewczuka (LPR), któremu nawet wiadomości nie można nagrać, bo zgłasza się fax. Nie mogliśmy się wczoraj skontaktować z żadnym posłem Samoobrony. Tylko poseł Marian Widz został usprawiedliwiony, bo jest w szpitalu. W kilku biurach mogliśmy porozmawiać z pracownikami. – Posła nie ma i nie wiem, kiedy będzie – poinformowano nas w biurze posła Lecha Nikolskiego z SLD. Nikt nie potrafił nam też powiedzieć, gdzie się podział poseł Robert Luśnia z Ruchu Katolicko-Narodowego.
Oko w oko z Zytą Gilowską z PO? To niemożliwe, nawet gdyby była w biurze. – Pani poseł nie przyjmuje – wytłumaczył nam asystent. Można się do niej zwrócić jedynie na piśmie.Wczorajszych interesantów rozczarowali także posłowie Zbigniew Janowski i Jerzy Michalski z SLD. Poseł Tadeusz Polański z PSL zmarzł w swoim biurze i wcześniej sobie poszedł. – Mieliśmy dziś awarię ogrzewania – wyjaśniła pracownica.
Z godzin urzędowania wywiązali się natomiast: Stanisław Głębocki (PLD), Andrzej Mańka (LPR), Szczepan Skomra (SLD), Franciszek J. Stefaniuk i Leszek Świętochowski z PSL oraz Izabella Sierakowska z SdPl. – W poniedziałek nie ma Sejmu, po to byśmy mogli spotkać się z wyborcami – wyjaśnia Arkadiusz Kasznia z SLD. Dlaczego aż tylu posłów ignoruje spotkania z wyborcami? – Nie wiem – powiedział obecny w biurze Marian Wesołowski z PSL. – Ja jestem młodym posłem i staram się.