Ksiądz Roman K. według policyjnych ustaleń po pijanemu uderzył w inny samochód. Twierdzi jednak, że jest niewinny.
Z policyjnego protokołu, który otrzymał nie tylko poszkodowany, ale także zamojski oddział PZU niezbicie wynika, że sprawcą lipcowego wypadku w Kalinowicach pod Zamościem jest 50-letni ksiądz Roman K. Wtedy był jeszcze wikarym z parafii św. Krzyża a po zdarzeniu został z funkcji kapłańskich zwolniony i skierowany na odwyk. Mimo to, ubezpieczyciel ani myśli pokryć koszt naprawy rozbitego w stłuczce forda. - Próbowałem negocjować, ale dziś znowu powiedzieli, że pieniądze dostanę tylko, jeśli sąd uzna wikarego winnym - opowiadał nam wczoraj Adam Kozyra, którego w Zamościu zapewniono, że takie właśnie są procedury. - Każdy przypadek jest traktowany indywidualnie. Aby skomentować ten konkretny, muszę poznać wszystkie szczegóły tego zdarzenia - stwierdziła wczoraj w rozmowie z nami Agnieszka Sobótka z biura prasowego PZU w Warszawie i kazała czekać na bardziej wyczerpującą odpowiedź.
Takiego postępowania nie rozumie Aleksander Daszewski, radca prawny z Biura Rzecznika Ubezpieczonych. Jego zdaniem, PZU powinno wykorzystać wszystkie dostępne środki dowodowe, a więc przede wszystkim policyjną notatkę z przebiegu zdarzenia. Według radcy ubezpieczyciel może brać pod uwagę również zeznania naocznych świadków wypadku. Jednak wersja osoby uznanej przez policję za sprawcę, która na dodatek prowadziła pod wpływem alkoholu, ma ograniczone walory dowodowe dla całej sprawy - uważa prawnik.
Identyczne zdanie na ten temat ma zamojski rzecznik praw konsumenta. - Cała ta sprawa powinna przybrać inny obrót - twierdzi Ryszard Bochniak. - Jeżeli pan Kozyra zgłosi się do mnie z kompletem dokumentów, chętnie pomogę mu dochodzić oczywistych praw.
(MAZ)