Do niespełna 7 tys. zł na rękę zarabiać będą stojący na czele powiatów starostowie, jeśli w życie wejdą zapowiadane przez PiS 20-procentowe obniżki wynagrodzeń samorządowców
Przypomnijmy: Zapowiadany projekt ustawy przewiduje 20-procentowe obniżki pensji posłów i senatorów. Ale także marszałków województw, starostów, prezydentów i burmistrzów miast, wójtów i ich zastępców. Sprawdziliśmy, ile na tych zmianach straciliby samorządowcy z województwa lubelskiego.
Starosta bialski Mariusz Filipiuk (PSL) zarabia miesięcznie 8640,48 zł netto. Po proponowanej obniżce miałby ok. 6900 zł. Jak ocenia pomysł cięć w wynagrodzeniach?
– To jest stricte populistyczny pomysł. Niech PiS zacznie obniżać od swoich posłów i ministrów. To ministrom przyznano wielotysięczne nagrody, a teraz próbuje się za to obciążać samorządy – mówi starosta Filipiuk. – A przecież w samej nazwie „samorząd” zawiera się idea, że to rady gmin decydują w formie uchwał o wynagrodzeniach dla swoich wójtów czy burmistrzów. Niech politycy PiS zaczną od siebie. To jest absurdalne, jak za czasów PRL – ocenia.
Piotr Deniszczuk, starosta chełmski (dziś 8600 zł netto, po ewentualnej obniżce 6880 zł na rękę), uważa, że w samorządach wynagrodzenia powinny być zróżnicowane. – Inna jest odpowiedzialność prezydenta dużego miasta czy marszałka województwa, inna wójta małej gminy. Przekłada się to także na starostów. Jedni zarządzają powiatem z kilkudziesięcioma tysiącami mieszkańców w kilku gminach, a inni w swoim powiecie mają na przykład 20 gmin i kilkaset tysięcy mieszkańców. Tymczasem tabela wynagrodzeń dla wszystkich szefów jednostek samorządowych jest jedna i przy maksymalnych stawkach wszyscy mogą zarabiać tyle samo – zauważa.
Zdaniem starosty Deniszczuka, ustawowe rozwiązania powinny oddzielnie regulować wynagrodzenia marszałków województw, starostów, prezydentów miast i wójtów. – Uważam też, że przynajmniej część wynagrodzenia powinna być pochodną efektów pracy, liczonych na przykład kondycją ekonomiczną województwa, miasta, powiatu czy gminy, kwotą pozyskanych środków zewnętrznych, skalą inwestycji.
Swoje znaczenie powinna mieć też liczba mieszkańców w danej jednostce samorządu terytorialnego – podkreśla i dodaje: Należy pamiętać i o tym, że ci samorządowcy, którzy najlepiej się w swojej pracy sprawdzają, to doświadczeni menedżerowie. Bez problemu są w stanie odnaleźć się w sektorze prywatnym, gdzie mogą zarobić znacznie więcej.
Dariusz Kowalski, wicestarosta łęczyński, zarabia 6100 zł na rękę. Po zapowiadanej obniżce dostawałby ok. 4880 zł netto.
– W samorządach zarobki nie są kolosalne w konfrontacji z odpowiedzialnością ciążącą na staroście czy wicestaroście – mówi Kowalski. – Proponowane cięcia są nielogiczne, bo brak jest powiązania pomiędzy budżetem gminy, powiatu czy miasta z zarobkami osób pełniących najwyższe funkcje w samorządzie. Reforma miałby sens, gdyby te dwa czynniki zostały powiązane.
– Nasze wynagrodzenie ustalają radni – mówi Dariusz Kołodziejczyk (PSL), starosta powiatu świdnickiego, który na rękę dostaje ok. 8000 zł, a po obniżce straciłby 1600 zł. – Jeśli będzie takie ograniczenie, to je przyjmę. Szkoda tylko, że samorządowcy mają ponosić konsekwencje tego, że rząd nieco narozrabiał – dodaje.
Nie więcej niż 12,5 tys. zł brutto
Dziś wynagrodzenie wójta (burmistrza, prezydenta miasta) ustala rada gminy w uchwale, wynagrodzenie starosty – rada powiatu, a marszałka województwa – sejmik wojewódzki. Ich maksymalne wynagrodzenie nie może być większe niż 7-krotność kwoty bazowej. Dziś to 1789,42 zł. Oznacza to maksymalnie 12,5 tys. zł brutto miesięcznie (nie wlicza się do tego tzw. trzynastki i nagrody jubileuszowej).