
Przewoźnicy za dobrą monetę przyjęli zapewnienie premiera Donalda Tuska, że rząd zrekompensuje im straty powstałe w wyniku paraliżu przejść granicznych.

Milewski uważa, że kierowcy też nie powinni państwu popuścić. Koczując w kolejce tracili premie, ponosili dodatkowe koszty utrzymania i wcale nie jest powiedziane, że za przestany czas pracodawca im zapłaci.
Sławomir Kostian, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Przewoźników w Białej Podlaskiej i udziałowiec firmy przewozowej uważa, że pracodawcy z bardzo ludzkich powodów powinni kierowcom zapłacić za cały czas spędzony w kolejkach. - To po prostu im się należy, choćby mało to pogłębić nasze straty - mówi.
Współpracujący ze stowarzyszeniem prawnicy już przygotowują dla przewoźników wzory dokumentów o odszkodowania. Straty są niemałe. Kostian obliczył, że jego firma traciła dziennie 1,5 tys. zł na jednym samochodzie. Jakby tego było mało poruszeni sytuacją na przejściach kontrahenci jeden po drugim zaczęli wycofywać zlecenia.
Przewoźnicy i kierowcy zamierzają składać wnioski o odszkodowania w Izbie Celnej w Białej Podlaskiej. Oczekują, że stąd zostaną one przekazane do Ministerstwa Finansów.