W rodzinie zastępczej z Radawca Małego maltretowano dzieci - twierdzi prokuratura. Koordynatorka, która miała dbać o wychowanków, nie ma sobie nic do zarzucenia. - Miałam pod opieką 25 rodzin - tłumaczy
Nadzór nad małżonkami powinno sprawować lubelskie Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Jego pracownicy przez lata nie zauważyli jednak żadnych, niepokojących sygnałów. Od sierpnia 2012 r., z ramienia PCPR rodziną zajmował się również koordynator pieczy zastępczej. To osoba, która powinna dbać o dobro i odpowiedni rozwój dzieci.
- Nie działo się nic, co mogło budzić niepokój - przekonuje Małgorzata Białogrzywy, była koordynatorka rodziny P., od stycznia tego roku dyrektor Domu Dziecka w Przybysławicach. - Pojawiały się jedynie drobne uwagi dotyczące spraw wychowawczych. Każdego miesiąca miałam kontakt z rodziną i nauczycielami.
Zgodnie z obecnymi przepisami, koordynator pieczy zastępczej może opiekować się najwyżej 15 rodzinami. Wcześniej limit ten był dwukrotnie wyższy.
- Ja miałam pod opieką 25 rodzin. To za dużo - przyznaje Białogrzywy. - Znałam jednak każdego z wychowanków. Poświęciłam im tyle czasu, ile było potrzeba. Nie mam sobie nic do zarzucenia, choć czytając zarzuty wobec rodziny miałam mieszane uczucia.
Lista zarzutów jest długa. Zdaniem śledczych, małżonkowie P. znęcali się nad dziećmi zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
- Małgorzata P. uderzała podopiecznych pięścią w głowę, szarpała za uszy i włosy, popychała, groziła uszkodzeniem ciała - wylicza Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Stosowała kary w postaci zamykania w pomieszczeniu jak również zakazy przemieszczania się po domu.
Zarzuty postawione Witoldowi P. są bardzo podobne. Dodatkowo mężczyzna miał uderzać głowami dzieci o ściany, szarpać za ubrania i bić pasem w pośladki. Według prokuratury kazał im też godzinami klęczeć z rękami w górze.
Pracownicy socjalni zapewniają, że przez te wszystkie lata żadne z dzieci się nie skarżyło. Sprawa wyszła na jaw po wizycie kuratora sądowego. Odwiedził on rodzinę, w związku ze sprawą o ustanowienie stałej pieczy nad jednym z wychowanków. Po przeprowadzeniu wywiadu poinformował o sprawie prokuraturę. W śledztwie, wszystkie dzieci zostały przesłuchane przez sąd w obecności psychologa. Biegli uznali ich zeznania za wiarygodne. Obecnie czworo podopiecznych rodziny P. to osoby pełnoletnie. Pozostałe mają od 8 do 16 lat.
Małgorzata i Witold P. nie przyznali się do winy. Zaprzeczyli relacjom, które składały dzieci. Małżonkom grozi do 5 lat więzienia.