Obskurne sanitariaty, brak wody pitnej i gorących posiłków. Takie warunki zastali uczestnicy obozu sztuk walki w Zaklikowie na Podkarpaciu.
- Jestem zbulwersowany, że "poważni, szanowani” ludzie mogą sobie pozwolić na taką nieodpowiedzialność - napisał do nas rodzic jednego z uczestników zgrupowania.
Na obóz dla adeptów sztuk walki w Zaklikowie k. Stalowej Woli pojechało tydzień temu ponad pół setki uczniów szkół z Lublina, Kraśnika, Janowa i innych części Polski: od podstawówek po licea.
- Przed tygodniem zadzwoniła do nas ze skargą jedna z matek uczestników obozu - mówi Katarzyna Siekerżyńska z sanepidu w Rzeszowie.
Tego samego dnia sanepid przeprowadził kontrolę. - Zastaliśmy bardzo zły stan sanitariatów, brudne łazienki, brak drożnej kanalizacji i duży bałagan w pokojach - tłumaczy Siekierżyńska. - Organizator zapłacił karę i zobowiązał się doprowadzić wszystko do ładu. Kontrola przeprowadzona trzy dni później wykazała, że stan się poprawił.
Ale przedwczoraj inny z rodziców zadzwonił ze skargą. Tym razem do rzeszowskiego kuratorium. Kurator wysłał do Zaklikowa wizytatorów. - Zobaczyliśmy złe warunki sanitarne, brak bieżącej wody. A uczestnicy obozu sami musieli zadbać o wyżywienie - wylicza Alina Pieniążek z rzeszowskiego kuratorium.
Mało tego. - Okazało się, że obóz nie został do nas zgłoszony i zarejestrowany - dodaje Pieniążek. - Mówiąc najkrócej, był nielegalny. To przestępstwo, o którym wczoraj poinformowaliśmy prokuraturę.
Tyle że wczoraj po obozie nie było już śladu. - Odesłaliśmy dzieci do domów - ucina Jarosław Lenart z Bractwa Sztuk Walki Deus Vult z Janowa Lubelskiego, które współorganizowało zgrupowanie.
- Moim zdaniem, warunki były dobre - przekonuje dr Andrzej Berezowski, drugi z organizatorów obozu. - W czasach mojej młodości obozy harcerskie były organizowane w o wiele gorszych. A że nie zgłosiliśmy się do kuratorium? Ja jestem lekarzem, nie znam się na tych formalnościach. Nie wiedziałem, że tak trzeba.