Służba zdrowia Poradni ginekologiczno-położniczej nie ma aż 135 z 167 wiejskich gmin. Na wsiach na jedną taką poradnię przypada blisko 28 tys. kobiet. W skrajnych przypadkach do ginekologa mają nawet 50 km
Takie dane (z końca 2016 r.) z województwa lubelskiego przytacza w swoim najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli. NIK przeprowadziła kontrole w ośmiu województwach.
Gmin, w których NFZ nie zakontraktował poradni ginekologiczno-położniczych, nie brakuje. W niechlubnych statystykach przoduje Lubelskie, gdzie takiej poradni nie było w 80 proc. (w 135 z 167 gmin wiejskich), a osiem powiatów mogło się pochwalić tylko jedną taką poradnią. W skrajnych przypadkach – w powiecie bialskim ziemskim jedna poradnia przypadała na ponad 46 tys. kobiet w wieku powyżej 18. roku życia, a w powiecie ziemskim chełmskim - ponad 33 tys.
Oprócz statystyk inspektorzy punktują takie „kwiatki” jak ponad miesięczny czas oczekiwania na wizytę czy takie urządzenie gabinetów, że „przy otwarciu drzwi osoby postronne mogły zobaczyć pacjentkę w intymnej sytuacji” (tak jest w co piątej poradni).
Co ciekawe, choć w gminach wiejskich w naszym województwie jest tylko 15 poradni to wskaźnik zgonów noworodków wcale nie jest najgorszy. To 11,39 (na 100 tys. urodzeń, przypadających na jedną poradnię) podczas gdy w województwie warmińsko-mazurskim to 15,28 (jest tu 20 poradni), a w zachodniopomorskim 14,08 (16 poradni).
– Województwo lubelskie ma jeden z najniższych w kraju wskaźników śmiertelności okołoporodowej noworodków – podkreśla dr hab. n.med. Marek Gogacz, wojewódzki konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii. – W 2015 roku byliśmy na pierwszym miejscu, potem w pierwszej trójce. Oznacza to, że opieka ginekologiczna jest u nas na wysokim poziomie – przekonuje.
Jak tłumaczy, pacjentki korzystają z poradni w sąsiednich miejscowościach. – Zmieniła się jakość dróg i sposoby komunikacji. Nie było też żadnej skargi do NFZ ze strony pacjentek z ośrodków wiejskich na brak dostępności do poradni – podkreśla.
Z powodu niewielkiej liczby poradni w małych miejscowościach, kobiety ze wsi mają ograniczony dostęp do profilaktycznego programu raka szyjki macicy. Zdaniem inspektorów NIK, sytuację mogłyby poprawić położne, które od 2014 roku mogą samodzielnie wykonywać cytologię. Jednak poradni, które realizowały takie świadczenia w ramach umowy z NFZ, w Lubelskiem było tylko 15.
– Z lektury raportu NIK wynika, że przez kilka lat, które upłynęły od naszego raportu, niewiele się zmieniło – komentuje dr hab. n.med. Lech Panasiuk, dyrektor Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie.
Instytut prowadził swoje badania w 2011 roku na grupie 2050 kobiet z województwa lubelskiego w wieku powyżej 18 lat. – Wynikało z nich, że regularnie, czyli co roku, na kontrole do ginekologa chodzi 30 proc. kobiet. U mieszkanki miasta, która chodzi nieregularnie, od ostatniej takiej wizyty upłynęło średnio 4 lata, a u mieszkanki wsi 6 lat – wylicza Panasiuk.
– 6 proc. kobiet, które wzięły udział w badaniu, nigdy nie była u ginekologa. Na wsiach nadal zdarza się, że kobiety nawet przy ewidentnych poważnych objawach np. wyczuwalnych zmianach w piersi czy krwawieniach do lekarza nie idą– dodaje
– W małych miejscowościach i na wsiach rzeczywiście brakuje akcji promocyjnych, które podniosłyby świadomość kobiet np. w zakresie profilaktyki nowotworów czy zagrożeń w czasie ciąży – przyznaje dr Gogacz.