Gdy nasz czytelnik machał pilotowi z samolotu wypadła kostka ze szczepionką dla lisów.
Mężczyzna pomachał ręką. Chciał pozdrowić pilota. Wtedy kostka ze szczepionką spadła niemal wprost na jego głowę.
Nasz Czytelnik przyszedł do naszej redakcji z dowodem rzeczowym: zawiniętą w gazetę szczepionką. - Zdenerwowałem się okropnie - opowiada pan Marek. - Przecież cała moja rodzina życzliwie pomachała pilotowi. A tu nagle zostaliśmy zaatakowani z powietrza!
Mężczyzna odtwarza przebieg ataku: kostka najpierw spadła na dach domu, odbiła się od niego, a potem poszybowała w kierunku zgromadzonej przed domem rodziny, tuż obok głowy pana Marka.
- Czytałem w gazecie o akcji szczepienia lisów. Było tam ostrzeżenie, żeby podczas zrzucania szczepionki nie wypuszczać na podwórko np. kotów. Ale o zagrożeniu dla ludzi ani słowa - podkreśla Czytelnik. - A gdyby tak kostka uderzyła mnie w głowę?
Jerzy Zarzeczny, zastępca wojewódzkiego lekarza weterynarii wyjaśnia, że był to przypadek. - Trasy zrzutu i sam zrzut szczepionki sterowany jest komputerowo. Mam nadzieję, że znalazca nie uszkodził, ani nie przegryzł kostki jak lis. A szczepionkę powinien oddać lekarzowi weterynarii - radzi Zarzeczny. (PIM)