Ofiara została uduszona, prokuratura uważa, że było to zabójstwo umyślne – mówi prokurator Józef Murawko. W Lublinie ruszył proces proces Macieja T., adwokata z Białegostoku.
Trzej jego obrońcy nie chcieli komentować oskarżenia. – Sprawa jest z wyłączeniem jawności, nie udzielamy komentarza – stwierdzili.
Z płaczem na salę rozpraw weszła matka zamordowanej. Rodzice Marty K. są oskarżycielami posiłkowymi. – Ze względu na pamięć o ich dziecku złożyliśmy wniosek o wyłączenie jawności rozprawy - stwierdził mecenas Kajetan Królik, pełnomocnik rodziców zabitej dziewczyny.
Popierała go prokuratura. – To wyjątkowa sprawa, nie można ujawniać jej okoliczności – mówi prokurator Murawko.
Sąd do takich wniosków się przychylił. - Z uwagi na dobre obyczaje i prywatny interes rodziny pokrzywdzonej – stwierdził sędzia Piotr Łaguna.
Tłumaczyli też, że jego krewny jest sędzią Sądu Okręgowego w Białymstoku. Także najbliżsi Marty K. wnioskowali o przeniesienie sprawy do innego miasta.
O kulisach tej zbrodni niewiele wiadomo. Marta K. była aplikantką radcowską. Odbywała praktyki w kancelarii, której współwłaścicielem był 36-letni dziś Maciej T. Nieoficjalne wiadomo, że para spotykała się także prywatnie.
Marta K. zginęła w nocy z 1 na 2 stycznia ubiegłego roku. Jednak to, co się wtedy wydarzyło w jej mieszkaniu na białostockim osiedlu Bojary, do tej pory owiane jest tajemnicą.
Jedno jest pewne. 31-latka została uduszona. Podobno na ciele miała też siniaki i zadrapania. Podobne obrażenia miał też Maciej T.
Feralnej nocy to właśnie oskarżony prawnik zadzwonił pod alarmowy numer 112. - Mam w mieszkaniu nieżywą kobietę - miał powiedzieć dyżurnemu. Pod wskazany przez niego adres natychmiast przyjechało pogotowie i policja. W mieszkaniu znaleziono zwłoki Marty K.
Adwokat został zatrzymany. Był pijany. Miał blisko dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. W śledztwie zaprzeczał, że chciał pozbawić życia Martę K.