Stanisław Wielgus, były metropolita warszawski, w minionym tygodniu wprowadził się do swojego mieszkania przy parafii św. Rodziny.
Z parafią św. Rodziny abp Wielgus jest związany od kilkunastu lat. To tu pracował nad swoimi publikacjami, zatrzymywał się, gdy przyjeżdżał prowadzić zajęcia na KUL. Wśród lubelskich duchownych uchodzi za skromnego księdza. - Przez lata jeździł starym fiatem 127p. A z parafii na uczelnię chodził na piechotę - wspomina ksiądz Jurak.
Arcybiskup sam sobie gotował. - I to bardzo smakowicie - przyznają duchowni. - Czasem zapraszał nas do siebie i częstował swoimi potrawami.
Teraz proboszcz kościoła pod wezwaniem św. Rodziny zaproponował apb. Wielgusowi korzystanie z parafialnej kuchni. Ale ten na razie nie skorzystał.
Jakie plany ma arcybiskup, na razie nie wiadomo. Księża przypuszczają, że tak jak kiedyś będzie odprawiał msze w salce dla duchownych na plebanii. Być może wróci do pracy na KUL, gdzie jest zatrudniony jako profesor zwyczajny i gdzie dotychczas prowadził seminarium doktoranckie z historii filozofii. Do końca września arcybiskup jest na urlopie bezpłatnym. - W każdej chwili może do nas wrócić - twierdzi Beata Górka, rzeczniczka KUL.
Arcybiskupa wypatrują wierni z parafii św. Rodziny. - Słyszałam, że lubi spacerować - mówi mieszkanka ulicy sąsiadującej z plebanią. - Chciałabym go spotkać, uścisnąć mu dłoń i powiedzieć, że modliłam się za niego. Mam nadzieję, że kiedyś będzie to możliwe.