Błąd pilota to najbardziej prawdopodobna przyczyna sobotniej katastrofy samolotu RV-6, w której zginął szef wojsk lotniczych, gen. Jacek Bartoszcze oraz belgijski przedsiębiorca, Karel Peeraer. To wstępne ustalenia państwowej komisji.
Tuż przed upadkiem samolot leciał z minimalną prędkością. Zbyt wolno. Stracił sterowność i nośność. Runął z wysokości nie większej niż 50 metrów. Choć zgodnie z przepisami w tym miejscu nie powinien schodzić poniżej pułapu 300 metrów, o ile nie podchodził do lądowania. A nie podchodził.
RV-6 ma dwa stanowiska sterownicze. Piloci sami między sobą ustalają, kto manewruje. Zwykle robi to osoba siedząca po lewej stronie. Na tym fotelu siedział gen. Bartoszcze. Ale czy to on pilotował? Tego raczej nie dowiemy się już nigdy. W takich samolotach nie ma urządzeń nagrywających rozmowy.
Samolot był złożony z części w Polsce i zarejestrowany 4 lata temu. To amerykańska konstrukcja.
Wkrótce poznamy wyniki sekcji zwłok ofiar katastrofy. Komisja już teraz mówi, że nie ma podstaw, by twierdzić, że pili alkohol. Po wypadku, gdy na miejsce przyjechali dziennikarze, część świadków sprawiała wrażenie nietrzeźwych.
Pogrzeb gen. Bartoszcze odbędzie się dzisiaj w jego rodzinnym Babinie. Ceremonia rozpocznie się o godz. 15. Będzie w niej uczestniczyć m.in. minister obrony. Ostatni hołd szefowi wojsk lotniczych oddadzą koledzy - piloci, którzy nad cmentarzem w Babinie przelecą samolotami Su-22.
(drs)