Dwa miesiące temu przy Motorowej 9 był pożar. Akcję ratowniczą utrudniały drzewa rosnące przy bloku. Mimo skarg mieszkanców, drzewa nadal tam rosną.
Lokatorzy zbiorą się jutro po południu. To będzie kolejne zebranie w sprawie drogi pożarowej. Chodzi o drzewa rosnące wzdłuż bloku po stronie klatek schodowych - po obu stronach chodnika, tuż przy krawężnikach stoi zwarty szpaler.
Drzewa bardzo zaczęły przeszkadzać pod koniec lutego, gdy w mieszkaniu na parterze wybuchł pożar.
- Chciałam uciec schodami. Nie dało się. Było gorąco i ciemno - opowiadała nam Danuta Kozieł z II piętra. - Wróciłam do mieszkania. Strażacy mieli nas ewakuować z okien od strony wejścia. Ale ich wóz nie zmieścił się między pniami.
Okazuje się, że lokatorzy od lat proszą władze miasta o zgodę na wycięcie feralnych lip, topoli i klonów. Robiła to także spółka OZB Tatary, która administruje budynkiem. Bez rezultatu. Urzędnicy konsekwentnie odmawiali. Po lutowym pożarze miał nastąpić przełom w sprawie. Nie nastąpił. Drzewa jak stały, tak stoją.
Mieszkańcy są zdeterminowani. Szykują już doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez prezydenta miasta.
Urząd zapewnia, że doniesienia do prokuratury się nie obawia. - W kwietniu dokonaliśmy wizji lokalnej na ul. Motorowej i oglądaliśmy sporne drzewa - mówi Marian Stani, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. - Wydaliśmy już zgodę na wycinkę całego szpaleru drzew: sześciu lip, pięciu klonów, dwóch jarzębów, głogu i topoli. To, kiedy zostaną one usunięte, zależy już tylko od administratora budynku. Nasza zgoda na wycinkę jest ważna przez dwa lata od jej wydania - mówi Stani. Zgoda nosi datę 18 kwietnia.
Z szefem spółki OZB Tatary, która administruje blokiem przy Motorowej nie udało nam się skontaktować. Do sprawy powrócimy.