Na początku maja ruszy ponowny proces pary oskarżonej o handel dopalaczami. Sąd pierwszej instancji umorzył sprawę – uznał, że sprzedaż takich substancji nie jest przestępstwem. Tymczasem truje się nimi coraz więcej osób
Okazało się, że przynajmniej dla dwóch osób spożycie produktów kupionych w Hindupoint zakończyło się hospitalizacją. Jakub G. i Patrycja M. zostali oskarżeni o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Nie przyznali się do winy. Ich obrońca domagał się umorzenia sprawy. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód podzielił jego argumenty. Uznał, że handel tzw. dopalaczami nie jest przestępstwem.
– Na opakowaniach widnieje wyraźne ostrzeżenie, że substancje te nie nadają się do spożycia. Nie należy wyciągać ich z saszetki – uzasadniał swoje rozstrzygnięcie sędzia Artur Jakubanis.
Według sędziego, nie doszło do zagrożenia zdrowia lub życia wielu osób. Zatruły się bowiem tylko dwie. Poza tym dostały one dopalacze od swoich znajomych, klientów sklepu. Nie można więc mówić, że Patrycja M. lub Jakub G. bezpośrednio doprowadzili do zatrucia.
Takie uzasadnienie nie przekonało prokuratury. Śledczych złożyli zażalenie. W marcu Sąd Okręgowy w Lublinie uchylił rozstrzygnięcie sądu pierwszej instancji. Sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia.
– Na sprawę należy spojrzeć szerzej. Ostrzeżenia na etykiecie nie zwalniają sprzedawców z odpowiedzialności – wyjaśniał wówczas sędzia Artur Ozimek, rzecznik SO.
Patrycji M. i Jakubowi G. grozi nawet do 8 lat więzienia. Ponowny proces pary rozpocznie się 7 maja. O "powrocie” dopalaczy pisaliśmy przed tygodniem. Lekarze alarmują, że coraz więcej młodych ludzi sięga po tego rodzaju substancje. Tylko w pierwszym kwartale tego roku w całym kraju zatruło się nimi ponad tysiąc osób, a cztery zmarły. W naszym regionie do szpitali trafiło w tym czasie 60 ofiar dopalaczy. Brali m.in. "Cząstkę Boga” i "Czeszący grzebień”.