W Lublinie przybywa nielegalnie powieszonych plakatów wyborczych. Sztabowcy naklejają je na przystankach spoza ustalonej przez miasto listy, a na tych z listy robią to wbrew zasadom. Dotąd Straż Miejska nikogo nie ukarała, choć osobom wieszającym zwykłe ogłoszenia mandaty się wlepia
Zasady są proste. Jeśli przystanek jest na liście, wtedy można powiesić plakat, ale nie na bocznych szybach. Jeśli na liście go nie ma, wtedy plakatować nie wolno. Listy nie trzeba znać na pamięć. Są na niej wszystkie stare wiaty bez gablot reklamowych. Na tych z gablotami i tych nowych naklejać nie można.
Proste, ale nie dla sztabów wyborczych. W niedzielny wieczór na ul. Głębokiej plakaty kandydatów wisiały tuż obok reklamowej gabloty z Pinokiem. W poniedziałek Pinokia zastąpiła sukienka, a kandydaci trwali niewzruszeni. Na al. Sikorskiego "zakazaną” wiatę oklejał gąszcz plakatów. W dniu Wszystkich Świętych podobizny kandydatów "zdobiły” nowiutką wiatę na pętli na Majdanku. Zaklejanie bocznych ścian przez które widać nadjeżdżający autobus jest codziennością.
Mimo to nielegalnie zawieszonym plakatom nic nie zagraża. - Nasze służby nie mogą ich zrywać - przyznaje Justyna Góźdź z odpowiedzialnego za przystanki Zarządu Transportu Miejskiego, który dostaje zgłoszenia o łamaniu prawa. - Zgłoszono nam już około 40 przypadków dotyczących głównie wiat spoza wykazu i zaklejania bocznych ścian.
Ekipy od przystanków mogą tylko powiadomić Ratusz i Straż Miejską. - My od razu informujemy o takim fakcie komitety wyborcze, które reagują na nasze wnioski - mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. I choć naklejanie w miejscach, gdzie naklejać nie wolno widnieje w Kodeksie wykroczeń, to mandatu za plakat wyborczy nie dostał nikt.
- Część przystanków jest wyznaczona do plakatowania, a część nie. Nie wszystkie osoby rozwieszające materiały kandydatów mają na ten temat wiedzę - wyjaśnia Gogola. To, co uchodzi na sucho sztabowcom, innych naraża na mandat. Poprosiliśmy Straż Miejską o oficjalną statystykę. Od początku roku do 10 października, wobec 23 osób strażnicy byli na tyle pobłażliwi, by sprawa skończyła się pouczeniem, w pozostałych 65 przypadkach wystawiono mandaty na ponad 4200 zł.