Około 100 pacjentów nie tylko z naszego regionu i Polski, ale również z Włoch, Wielkiej Brytanii, Rumunii i Ukrainy korzysta z terapii komórkami macierzystymi w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie.
Do lubelskiej kliniki trafiają pacjenci m.in. z mózgowym porażeniem dziecięcym, autyzmem dziecięcym i przepukliną oponowo-rdzeniową, a także rzadkimi chorobami, np. powodującymi zanik mięśni – mówi dr n.med. Magdalena Chrościńska-Krawczyk, neurolog dziecięcy i kierownik Polikliniki Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. – Udało nam się znacznie poprawić funkcjonowanie i jakość życia pacjentów. Poprawiają się u nich znacznie funkcje poznawcze, kontakt wzrokowy, obniża się napięcie mięśniowe u dzieci ze spastycznością. Do tej pory byli zdani tylko na rehabilitację, teraz mają spore wsparcie w postaci terapii komórkami macierzystymi.
Pacjenci przyjeżdżają do Lublina z krajów, w których nie ma możliwości korzystania z tej metody leczenia. – Rodzice mają świadomość, że w naszej klinice taka terapia i sama substancja, którą podaje się pacjentom, jest sprawdzona. Wolą więc przyjechać do nas, niż jechać np. do Chin czy Tajlandii, gdzie mogłoby to być ryzykowne – tłumaczy dr Chrościńska-Krawczyk.
Na dystrofię mięśniową cierpi m.in. 4-letni Antoś Tomicki z Torunia, który przyjeżdża do Lublina z tatą, cierpiącym na tę samą chorobę.
– Przeszczepy komórek macierzystych wykonywane są co 6–8 tygodni. Mimo wszystko staramy się żyć normalnie i robimy co w naszej mocy, by zatrzymać postęp choroby – podkreśla Tomasz Tomicki, ojciec Antosia. – Antoś funkcjonuje jak zdrowie dziecko, ludzie nie widzą po nim choroby. Skomplikowane leczenie nie jest i nie będzie refundowane w najbliższym czasie, a ja mam tylko jeden cel. Muszę zabezpieczyć leczenie mojego dziecka, a jeśli wystarczy pieniędzy, będę walczył o siebie.
– W tym momencie chłopiec jest w trakcie drugiej serii podań komórek (w każdej jest pięć podań) i obserwujemy wiele pozytywnych zmian – zaznacza dr Chrościńska-Krawczyk. – Kiedy do nas trafił, siła mięśni była nikła, chłopiec często się potykał, przewracał. Teraz Antoś jest w stanie przejść dłuższe dystanse, nie męczy się tak szybko – dodaje.
Choroba, na którą cierpi chłopiec jest nieuleczalna. – W każdym kolejnym pokoleniu rozwija się też coraz szybciej. Nie mamy gwarancji, że udało nam się ją zatrzymać, ale na pewno stan chłopca ustabilizował się – zaznacza dr Chrościńska-Krawczyk.