Prezydent Lublina ma się tłumaczyć z tego, że część mieszkańców dokarmia gołębie. – To duży problem – mówi radny, który poprosił o raport z walki z tym zjawiskiem i informację o karach nakładanych na osoby karmiące ptaki. Tyle że nie ma tu podstaw do karania.
Nikt inny nie jest tak witany na popularnym pl. Kaczyńskiego, jak witany jest pan Karol. Gdy tylko zjawi się przy Centrum Kultury, zaraz otacza go tłum gołębi. Ptaki poznają go z daleka. Eskortują starszego pana czekając na ziarna pszenicy, które im codziennie przynosi. Gołębie są z nim tak oswojone, że gdy tylko sięga do kieszeni po foliowy woreczek, obsiadają go bez obaw: to na ramieniu, to na głowie, to znów na dłoni.
Na ten widok większość przechodniów reaguje uśmiechem. Ale nie wszyscy. Dla niektórych dokarmianie ptaków to poważny problem.
– Jak wygląda system nakładania kar, informowania opinii publicznej o wadliwości tego zachowania? – dociekał miejski radny Marcin Nowak na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta. Teraz prezydent Lublina musi mu złożyć pisemne wyjaśnienia w tej sprawie. Zdaniem radnego to niedobrze, że są tacy, którzy dokarmiają gołębie. – Jest to duży problem sygnalizowany przez wielu mieszkańców – twierdzi Nowak.
Jak wielu osobom przeszkadza to, że ktoś dokarmia ptaki?
– Od początku 2015 roku mieliśmy sześć takich zgłoszeń – mówi Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej po sprawdzeniu raportów. Trzynaście innych przypadków zauważyli sami strażnicy patrolując śródmieście. Nie wystawili ani jednego mandatu, chociaż w Ratuszu znalazł się na to paragraf.
– Dokarmianie ptaków jest niedozwolone na miejskich placach, skwerach i parkach, ze względu na utrzymanie porządku i zapewnienie komfortu przebywającym na ich terenie mieszkańcom, a także ze względu na dbałość o zrewitalizowaną przestrzeń np. w przypadku Ogrodu Saskiego. Kwestie te reguluje art. 145 Kodeksu wykroczeń – informuje Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta.
Przepis przywoływany przez Ratusz nie dotyczy jednak dokarmiania gołębi, ale zaśmiecania terenu. I w żadnym przypadku strażnicy nie uznali, że mają do czynienia z zaśmiecaniem, bo okruchy... sprzątały się same.
– Zazwyczaj jest tak, że starsza osoba, najczęściej z wnuczkiem, dokarmia gołębie pieczywem. W takiej sytuacji informujemy, że trzeba pozbierać kawałki pieczywa i że to dla ptaków szkodliwy pokarm, którego nie powinny jeść – mówi rzecznik Straży Miejskiej. – Interwencje kończyły się pouczeniami.
Dla dokarmiającego gołębie pana Karola nie do pomyślenia jest, by mógł zostać ukarany za przynoszenie ziarna gołębiom z pl. Kaczyńskiego. – Miasto bez drzew i bez ptactwa jest niczym. Źle działa na ludzi – stwierdza starszy mężczyzna zasmucony tym, że wokół niego przybywa betonu. – Komu to przeszkadzają ptaki? Nas nie było i nie będzie, a one będą.