Związkowcy z lubelskiego PPKS chcą częściej jeździć z Lublina do Świdnika i Lubartowa. Ale urzędnicy odmawiają.
- Chcemy wypełnić luki pomiędzy odjazdami przewoźników prywatnych. Mamy nawet pięć dodatkowych autobusów. Ale marszałek województwa nie chce się zgodzić na nowe kursy - mówi Stanisław Widelski, szef związków zawodowych w PPKS.
Bez takiej zgody kursów nie będzie. Każdy przewoźnik, który chce uruchomić nową linię międzymiastową musi najpierw uzyskać pozwolenie Urzędu Marszałkowskiego. - Staramy się o to od stycznia. Wciąż bez efektu - skarży się Widelski. Jego koledzy w ramach protestu oflagowali dworzec oraz siedzibę firmy.
- Tylko na linii Lublin-Świdnik PKS poprosił o 52 dodatkowe kursy realizowane między godziną 4 a 20. A przecież w tej chwili linia jest już bardzo obłożona - mówi Jacek Sobczak, wicemarszałek województwa odpowiedzialny za transport. - Nasza odmowa to nie jest jakieś widzimisię urzędu, tylko efekt przepisów ustawowych. Jeżeli nowe zezwolenie zagroziłoby już działającym przewoźnikom, to nie możemy go wydać. Takie jest prawo - dodaje Sobczak.
Na trasie z Lublina do Świdnika już teraz działa 17 przewoźników. Urząd Marszałkowski twierdzi, że mogliby zbankrutować, gdyby PKS dostał dodatkowe kursy. - Poza tym znacznie skróciłby się czas między poszczególnymi odjazdami. A to prowokuje kierowców do ścigania się na trasie, co zagraża bezpieczeństwu - stwierdza wicemarszałek.
PPKS zaskarżył decyzje odmowną Urzędu Marszałkowskiego do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Ale nie jest to ostatnia instancja - spór może wylądować w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym.
Rynek przewozów na trasie Lublin-Świdnik bada już Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Powodem jest pismo jednego ze świdnickich radnych miejskich, który podejrzewa, że prywatni przewoźnicy umówili się co do opłaty za przejazd. Z kolei prywatni przewoźnicy sugerują, że PPKS stosuje ceny dumpingowe, czyli poniżej kosztów usługi. Od 2005 roku bilet kosztuje 2,5 zł, a PPKS pobiera od pasażerów 1,5 zł. - Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające w tej sprawie, analizujemy cenniki wszystkich przewoźników - mówi Ewa Wiszniowska, dyrektor lubelskiej delegatury UOKiK. I zastrzega, że jest jeszcze za wcześnie, by kogokolwiek podejrzewać o zmowę lub dumping.