Stoją przy przejazdach kolejowych, żeby kierowcy oduczyli się nieuważnie przejeżdżać przez tory. Policja nie chciała zdradzić, gdzie będą patrole. Dziennik się dowiedział
Jest to pierwsza taka akcja w naszym regionie.
- Nie możemy dłużej tolerować bezmyślności na torach - ostrzega kom. Arkadiusz Delekta z lubelskiej drogówki. - Chcemy uświadomić kierowcom, że w zderzeniu z pociągiem nie mają żadnych szans.
W tym roku na Lubelszczyźnie doszło już do dwóch wypadków na przejazdach kolejowych. Jedna osoba zginęła. Przed rokiem było 10 ofiar.
- Włos mi się na głowie jeży, kiedy widzę, co niektórzy kierowcy wyprawiają na przejazdach - mówi Wojciech Madzelan, maszynista z 30-letnim stażem. - Kiedyś prowadziłem pociąg osobowy. Na liczniku miałem z 80 na godzinę. Wtedy widzę, polonez wjeżdża pod opuszczany szlaban. Myślał, że zdąży. Szlaban go zablokował. Rozwalił mu dach. Ten samochód rośnie mi w oczach. Nagle kierowca wyskakuje i zamiast zwiewać, gdzie pieprz rośnie, ogląda uszkodzony dach. Po chwili strzela snop iskier. Resztki samochodu lecą w pole. Ten gość cudem w ostatniej chwili zdążył odskoczyć.
Doświadczony maszynista dodaje, że wielu kierowców nie zwraca uwagi na szlabany. Omijają je, ocierając się o śmierć.
- Co robić, widząc na przejeździe, że z oddali zbliża się pociąg?
- Nie wierzyć w opatrzność, że może się uda przejechać - dodaje maszynista. - Niektórzy tak myśleli. Najbliżsi wspominają ich w Zaduszki.