Dziś w Apisie, po dwóch latach starań, rusza rozlewanie miodu pitnego z unijnym certyfikatem „Gwarantowanej tradycyjnej specjalności”. To pierwszy produkt z Lubelszczyzny, który otrzymał ten unijny znak. W kolejce czeka cebularz lubelski.
Certyfikat „Gwarantowanej tradycyjnej specjalności” otrzymują produkty o specyficznej nazwie i unikalnych walorach smakowych, wytwarzane według regionalnych receptur. Po oscypku i bryndzy, miód pitny z Lublina to trzeci polski produkt chroniony przez Unię.
W sumie Polska stara się obecnie o unijne certyfikaty dla 28 innych produktów spożywczych, m.in. dla kiełbasy lisieckiej i rogala świętomarcińskiego.
Tymczasem do krótkiej na razie listy z certyfikatem może dołączyć kolejny produkt z Lubelszczyzny. Ponad 30 piekarzy z inicjatywy Krzysztofa Kurasa, szefa firmy „Lux-Piek” z Lublina, chce, aby był to cebularz lubelski.
– W Polsce ma już status produktu regionalnego. A w ub. roku rozpoczęliśmy starania o uzyskanie unijnego certyfikatu. Droga jeszcze daleka, ale na pewno odniesiemy sukces – mówi Kuras.
Znak „Gwarantowana tradycyjnie specjalność” otwiera drogę do unijnych funduszy.
– Dzięki nim można promować takie produkty na całym świecie. Unijny certyfikat to także przepustka do ekskluzywnych sieci handlowych na Zachodzie oraz dużych firm, zajmujących się dystrybucją wyrobów alkoholowych – tłumaczy Andrzej Jachim, szef lubelskiej agencji reklamowej Vena Art.
Czy na taki znak zareagują klienci?
– Powiem szczerze, że nigdy nie zwracałam uwagi na takie oznaczenia. Zawsze kupuję sprawdzone marki. Myślę, że w kraju nie będzie to mieć takiego znaczenia, jak za granicą. Z tego, co wiem w krajach np. starej Unii czy USA, wyroby tak oznakowane są bardzo cenione – mówi Ilona Sałkiewicz z Lublina.
W tej chwili Apis kilkanaście procent produkcji eksportuje do Niemiec, Słowenii, Hiszpanii, Skandynawii, Australii, Kanady i USA.