– Zwłaszcza, że pierwszą ofiarą był właśnie fizjoterapeuta z Radomia – podkreśla Jarosław Napiórkowski, prezes lubelskiego oddziału Krajowej Izby Fizjoterapeutów.
- Przy Al. Racławickich w Lublinie działa już biuro lubelskiego oddziału. Po co powstało?
Chodzi o zapewnienie ochrony prawnej i zawodowej, żeby nie czekać na biuro prawne centrali, ale pomóc na miejscu. Szybka interwencja ma duże znaczenie m.in. w sporach z pracodawcą. Chcemy też szkolić fizjoterapeutów w ośrodkach, które powinny być „powtórzeniem” Lublina. Chodzi na przykład o to, żeby dziecko z Włodawy z porażeniem mózgowym miało zapewniony taki sam poziom terapii w ośrodku regionalnym, jak w Lublinie. Chcemy stworzyć silne ośrodki regionalne. W województwie lubelskim jest zarejestrowanych ponad 3600 ponad fizjoterapeutów, którzy pracują w ramach wszystkich rodzajach fizjoterapii: sanatoryjna, ambulatoryjna, szpitalna, w ramach pobytów dziennych, jak również z podziałem na pediatryczną, dla dorosłych i geriatryczną.
- Jak jest z dostępnością do fizjoterapeutów?
Znaczna liczba fizjoterapeutów bała się zacząć pracę ze względu na Covid-19, zwłaszcza, że pierwszą ofiarą był właśnie fizjoterapeuta z Radomia. W tym momencie w województwie lubelskim jest dostęp do wszystkich świadczeń. Szpitale pracują, od czerwca przekroczyliśmy 100 procent kontraktu.
- A jak wygląda sytuacja zawodowa fizjoterapeutów? Będą protesty?
Nasze postulaty się nie zmieniły. Chodzi nam o wzrost płac, ale przy rozwiązaniach systemowych. Stworzenie systemu, który pozwoli zaoszczędzić ogromne pieniądze jeśli chodzi o ZUS i NFZ poprzez właściwie dobraną fizjoterapię. Nie ma pełnej zgody co do protestów. Cześć fizjoterapeutów dostała podwyżki, sięgające nawet 600-650 zł. Musieli więc zdecydować, czy biorą te pieniądze i rezygnują z form protestu. Środowisko jest podzielone. Tym bardziej, że powstały, nowe związki zawodowe, które są bardzo radykalne.
Protest nie jest jednak wykluczony. Sam dwukrotnie uczestniczyłem w protestach w Warszawie, kiedy walczyliśmy o to, żeby stać się samodzielnym zawodem zaufania publicznego. I w tej chwili zamiast do lekarza rodzinnego, a potem do rehabilitanta, pacjent idzie od razu do fizjoterapeuty. To przyśpiesza ponad dwukrotnie dostęp do świadczeń. Zabiegi nie mogą rozpocząć się później niż w ciągu dwóch tygodni od wizyty u fizjoterapeuty. Zamiast nawet półtorarocznych kolejek, w ciągu miesiąca pacjent jest pod opieka fizjoterapeuty.