

Na polecenie szefa wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, właściciel psów został zatrzymany. 53-latek to były policjant, właściciel miejscowej strzelnicy. Jego psy, jak poinformowała rzecznik prokuratury, w przeszłości atakowały już ludzi.

Podczas dzisiejszego spotkania z mediami rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, Ewa Antonowicz, podzieliła się nowymi informacjami dotyczącymi śledztwa w sprawie śmierci 46-letniego mieszkańca Puław. To mężczyzna, który w środę, 15 października, zmarł w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze po tym, jak kilka dni wcześniej został dotkliwie pogryziony przez trzy owczarki belgijskie.
Rzecznik miejscowej prokuratury poinformowała o tym, że właściciel zwierząt, został zatrzymany pod zarzutem doprowadzenia do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkowało śmiercią człowieka. Byłemu policjantowi, który hodował agresywne psy i mimo niebezpieczych zdarzeń z ich udziałem w przeszłości, w tym ataków na ludzi, nie podjął żadnych czynności zapobiegających, grozi od 5 lat więzienia do dożywocia.
Śledczy obecnie czekają na sygnały od świadków niewłaściwych zabezpieczeń, zachowań czy traktowania zwierząt przez wskazanego mężczyznę. Do zielonogórskiej prokuratury zgłaszać mogą się także poszkodowani, którzy byli w przeszłości zaatakowani przez należące do niego psy.
W czwartek przeprowadzono sekcję zmarłego w szpitalu dzień wcześniej 46-latka. Jej wyniki nie są jeszcze znane. Mężczyzna w wyniku ataku zwierząt doznał poważnych obrażeń, kilkadziesiąt ran na całym ciele.
Przypominamy, że zmarły był pracownikiem międzynarodowej firmy transportowej. Puławianin w ostatni weekend przebywał na zachodzie kraju, w sobotę zjechał ciężarówką na parking MOP-u Racula przy drodze ekspresowej S3. Zgodnie z przepisami, po określonej liczbie godzin za kierownicą musiał zrobić sobie dłuższą przerwę. W niedzielę rano 46-latek udał się do pobliskiego lasu na grzyby. Swoim bliskim wysłał jeszcze zdjęcie zebranych okazów. Około południa kontakt z nim się urwał. Tuż po godz. 13:30 zdołał jeszcze zadzwonić pod numer alarmowy 112.
Gdy na miejsce przyjechała policja i pogotowie ratunkowe, puławianin był w tragicznym stanie. Po ataku trzech agresywnych psów z ubrania zostały strzępy, psy porozrywały też ciało swojej ofiary. Mimo rozległych ran szarpanych Marcin przeżył ten atak. Trafił na stół operacyjny Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Niestety, mimo wysiłków lekarzy i przebytych operacji, dzisiaj, 15 października 46-latek zmarł.
- Dowiedziałam się, że lekarz na izbie przyjęć, jak długo żyje i praktykuje, nigdy nie widział, żeby człowiek był tak pogryziony – mówiła pani Joanna, partnerka Marcina, którą zacytował nowosolski portal internetowy.
- To ogromna tragedia. Liczę na pilne i rzetelne wyjaśnienie okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Spoczywaj w pokoju - napisała posłanka Magdalena Filipek-Sobczak. - To był dobry, serdeczny człowiek, zawsze gotowy nieść pomoc - pisał Mariusz Wicik, przewodniczący Rady Miasta Puławy, który w ostatnich dniach prosił o modlitwę za Marcina. - Niech to będzie też moment, byśmy wszyscy zastanowili się nad odpowiedzialnością za zwierzęta i nad tym, jak łatwo zaniedbanie może zamienić się w tragedię - dodał samorządowiec.
"Skąd w lesie wzięły się groźne niezabezpieczone psy?! Właściciel powinien ponieść karę więzienia! Zginął człowiek przez jego niedbalstwo! - napisała pani Dorota. Komentarzy w takim tonie jest więcej. Wszyscy oczekują ukarania osoby, która niedopilnowała swoich zwierząt.
