Okrągły milion złotych - tyle zarabia prezes Polmosu Lublin, spółki, która jeszcze 6 lat temu należała do państwa. Trzy razy mniejszą pensję ma za to szef największej lubelskiej spółki Emepria Holding.
Nieco więcej, bo 250 tys. zł, wpłynęło na konto Piotra Kwaśniewskiego, prezesa Lubelskich Zakładów Przemysłu Skórzanego Protektor z Lublina. A 352 tys. zł zarobił Artur Kawa, szef Emperia Holding (dawniej Eldorado), spółki, która zwyciężyła w tegorocznym rankingu największych firm Lubelszczyzny (przychody
4 mld zł i 57 mln zł zysku).
- Wynagrodzenia menedżerów ustala rada nadzorcza i robi to w sposób racjonalny, stosownie do rynkowych zarobków - mówi o swojej pensji Artur Kawa.
Prezes Kawa twierdzi, że poziom jego pensji w zupełności go satysfakcjonuje. - Nie ma co sobie dodawać wartości poprzez windowanie gaży. To sztuczne kreowanie gwiazd. A ja nie mam dużych potrzeb. Wolę zresztą wydawać pieniądze na rozwój firmy niż na prywatne zachcianki.
Ponaddwukrotnie więcej niż Kawa, 810 tys. zł, dostał Tadeusz Bogusław, prezes innej lubelskiej spółki - Permedia Lublin. Jednak prawdziwym giełdowym krezusem wśród lubelskich bossów giełdowych firm jest szef
Polmosu Lublin. Zeszłoroczna gaża Marka Malinowskiego wyniosła aż 1,080 mln zł, co daje okrągłe 90 tysięcy miesięcznie.
- O ile wysokie zarobki prezesów prywatnych spółek to ich prywatna sprawa, to w przypadku spółek z udziałem Skarbu Państwa lub prywatyzowanych zawsze rodzi się pytanie, czy to jest gospodarne - twierdzi Irena Szafrańska, dyrektor lubelskiej Loży Business Centre Club.
We wrześniu na giełdzie zadebiutuje informatyczna spółka Asseco Business Solutions. Ile zarobią jej lubelscy szefowie?
- Bliżej nam do strategii
Emperii, więc i poziom zarobków będzie podobny - zapowiada Maciej Maniecki, członek zarządu ABS.